Translate

niedziela, 16 lutego 2014

Zimno na dworze, ciepło w sercu. ♥

To chyba najzimniejszy dzień w tym roku. Na gałęziach drzew szklił się szron. Delikatne śnieżynki spadały z nieba i tańczyły w powietrzu. Ulice Dortmundu były zaśnieżone, białe… Tylko kolorowe płaszcze, kurtki, czapki odróżniały się od tej białej pierzyny. Każdy ubierał się na cebulkę. Było zimno, no ale muszę przyznać zima była piękna… Współczułam tym wszystkim ludziom, którzy musieli cokolwiek robić na dworze. Kocham takie chwile, gdy leże na łóżku i wsłuchuję się w tą błogą ciszę.
- Jak się czujesz?- czyjś głos wyrwał mnie z rozmyślań.- Powinnaś zamykać drzwi a nie zostawiać je tak otwarte, przecież ktoś mógł się włamać. Czasami zachowujesz się jak dziecko.- Robert powiesił kurtkę w szafie i usiadł obok mnie.
- Cześć… Przecież jestem w domu, nikt się nie włamie.- powiedziałam. Jeszcze bardziej i szczelniej przykryłam się ciepłym kocem.
- No taak. No bo taka silna dziewczyna jak ty na pewno dałaby radę włamywaczom.- rzucił i zaczął się mi przyglądać.
- No dobra, będę zamykać te cholerne drzwi, ale nie praw mi już kazań.- nienawidziłam jak on to robił. Zawsze był taki poukładany, dokładny.
- Ej młoda nie przeklinaj, bo to nie ładnie. A po za tym słuchaj się starszego braciszka.- ledwo stałam się dorosła i zaczęłam decydować o swoim życiu a on i tak mówił mi co mam robić a czego mi nie wolno. Powoli denerwowało mnie to.
- Hahahaha. Bo co poskarżysz się rodzicom?- poprawiłam się i usiadłam na kanapie, nadal byłam przykryta kocem.
- Hahaha. Dobry pomysł. Będę cię szantażował. Tak jak wtedy kiedy byliśmy mali. Pamiętasz?- uśmiechnęłam się do mojego starszego braciszka.
- Haha… Jasne. Najlepsze było to, jak zacząłeś spotykać się z tą Baśką. Pamiętam moje słowa, jak was zobaczyłam: ,,kup mi worek cukierków albo powiem mamie, że całujesz się z tą obleśną Baśką.’’ Hahahaha…- zaczęłam się śmiać sama z siebie, z tego jaką byłam okropną siostrzyczką. Wtedy nie rozumiałam jeszcze miłości. Prawdę mówiąc teraz też jej nie rozumiem.
- Hahahaha… Ej ale Baśka nie była obleśna.- zamyślił się.- Fajna była i dobrze całowała.- widziałam jak jego kąciki ust uśmiechnęły się do dawnych czasów.- Ja głupi musiałem kupić ci te cukierki, bo byś wszystko wypaplała mamie.- rzucił we mnie poduszką.
- Naprawdę? Chcesz bitwę na poduszki?- obrzuciłam go bacznym spojrzeniem i zrzuciłam z siebie koc.
- Jestem już za stary na takie wygłupy.- powiedział i sięgnął po pilota.
- Okey, ale ja ci tylko oddaję.- chwyciłam za największą poduszkę i z całej siły uderzyłam go. Nie śmiał się.
- Ojć siostrzyczko przesadziłaś.- ciągle patrzył się w ekran telewizora, nawet na mnie nie spojrzał, tylko pokręcił głową.
- Yyyy… oddałam ci.- odpowiedziałam.
- A pamiętasz co ja robiłem, jak ty mi oddawałaś?- spojrzał na mnie.- Oddawałem ci za to, że ty mi oddałaś tylko troszeczkę mocniej.- na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. W jednej sekundzie rzucił we mnie dwoma poduszkami. Oberwałam w twarz i brzuch.
- Nie powinieneś tego robić.- chciałam zachować poważną minę, ale jak zawsze mi się nie udało. Skoczyłam na niego i przycisnęłam jego twarz do poduszki. Nie wiem, jak to zrobił, ale chwycił mnie za nogę i w mgnieniu oka powalił mnie na plecy.
- Nikola przyzwyczaj się, że to zawsze ja wygrywam.- trzymał mnie za nadgarstki. Po kilku sekundach wstał i szedł w stronę kuchni. Nie myśląc długo wstałam i ponownie skoczyłam mu na plecy.
- Tak a ja powinienem się przyzwyczaić, że ty nigdy nie odpuszczasz. - byłam przekonana, że na jego twarzy pojawił się malutki uśmieszek.- Co mam zrobić, żebyś dała mi spokój?
- Zanieś mnie do mojego pokoju.- rzuciłam bez namysłu.
- Ehhh…- tylko usłyszałam, jak ciężko wzdycha. Byłam zdziwiona, bo bez żadnych problemów zaniósł mnie na górę.
- Dobra. Spadaj młoda.- zeszłam mu z pleców i stanęłam w progu własnego pokoju.
- Nie nazywaj mnie młoda.- powiedziałam i rzuciłam mu surowe spojrzenie.
- Dobra młoda hahaha…- dostał kuksańca w tyłek.- Weź się trochę ogarnij, bo Marco i Kely przyjdą na kolację.
- Że co?? Mam jeść kolację z tą pustą lafiryndą?- wybałuszyłam oczy ze zdziwienia i z nienawiści do blondii Kely.- A po za tym dobrze wiesz, że nie mam ochoty widzieć Marco.- po tym co mi zrobił miałam go dość. Jego i tej blondii.
- Ej nie przesadzaj. To co was łączyło to już przeszłość.- w tej chwili zadzwoniła jego komórka, oczywiście musiał ją odebrać.- Przyjdź na tą kolacje i ładnie się uśmiechaj.- szepnął i poszedł do salonu.
Tak, przyjdź i się uśmiechaj. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Im, facetom wydaje się, że my kobiety szybko zapominamy o tym co nas łączyło, o miłości, która była między nami. Gdybym potrafiła zapomnieć o Marco to w pewnym stopniu byłabym szczęśliwa. Zapomniałabym o bólu, cierpieniu i o pięknych momentach mojego życia. Ale tego nie chcę. Nie chcę zapomnieć o tych chwilach kiedy myślałam, że mogę góry przenosić, to było zbyt cudowne żeby teraz tak łatwo o tym zapomnieć. Nie chcę zapomnieć jego namiętnych pocałunków… Z drugiej strony kiedy przypomnę sobie ile nocy przepłakałam przez tego dupka, ile lampek wina wypiłam, by zakryć smutek… pragnę wyrzucić go z pamięci. Szkoda. Szkoda, że tak się nie da.
Miałam trzy wyjścia. Pierwsze wyglądać tak jak wyglądam, czyli: totalny nieład, poszarpane włosy, brak makijażu i luźne dresy. Drugie: być plastikową lalką taką jak Kely, czyli: kilogram tapety, różowe usta, głęboki dekolt, mini i szpilki. Ogólnie chodzący seks. Barbie. Plastik. W ostatnim czasie właśnie takie dziewczyny podobają się Marco. Byłam pewna, że w burdelu znalazłby podobne laski. Trzecia opcja to po prostu być sobą, czyli: delikatny makijaż, który podkreśliłby moje duże, niebieskie oczy, sukienka w kwiatki i kok lub rozpuszczone włosy. Reus nie lubił kiedy miałam rozpuszczone włosy, bo przeszkadzały mu, gdy mnie całował. Jak Robert powiedział to przeszłość teraz liczy się przyszłość. Po szybkim zastanowieniu się, co nie było trudne wybrałam trzecie wyjście.
- Cześć.- ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju.- Już wiesz w co się ubierzesz?- to była Anna Lewandowska. Ukochana żona mojego braciszka. Lubiłam ją, nawet bardzo.
- O hejka. Yhh… mam trzy pomysły.- w tym czasie Anka usiadła obok mnie na łóżku.- Wyglądać tak jak teraz czyli okropnie, odstawić się tak jak blondii lub wskoczyć w jakąś fajną kieckę.- dopiero teraz zaczerpnęłam powietrze.- No a ty w czym idziesz?
- Najlepiej to bym poszła tak jak teraz jestem ubrana. W jensach i bluzie Roberta.- położyła się i wyprostowała nogi.- No ale przy tej całej Kely wyjdę na jakąś wieśniaczkę. Muszę ładnie wyglądać.- zamyśliła się.
- Nawet nie mam ochoty jeść z nimi kolację.- położyłam się obok niej.- Kto ich zaprosił?
- Najgorsze jest to, że nikt. Ta blondii się wprosiła.- słowo ‘’blondii’’ szczególnie podkreśliła.
- No ale jak się wprosiła?- zdziwiłam się. Jak można się do kogoś wprosić?
- Tydzień temu spotkaliśmy ich w galerii. No i coś tam zaczęła gadać, jaki Marco ma wspaniały dom, taki wygodny i nowoczesny.- zrobiła minę, jakby chciało jej się wymiotować. Rozumiałam ją. Zawsze jak rozmawiam o Kely czuję to samo.- Teraz uwaga cytuję blondii: ‘’Marco może wpadlibyśmy do Robusia i pooglądalibyśmy jego dom.’’ Myślałam, że jej przywalę, ale nie, powstrzymałam się.
- Hahahahaha!- wybuchłam śmiechem.- A ty potrafisz przywalić.-w końcu Anka była mistrzynią karate.
- Dobrze, że nauczyłam się kontrolować emocje.- powiedziała i spojrzała na zegarek.- Dobra młoda, musimy się w cos ubrać.- w tym momencie myślałam, że mnie szlag trafi. Jeszcze raz ktoś do mnie powie młoda a oberwie.
- Nie jestem młoda! Mam 21 lat!.- krzyknęłam.
- Jesteś bardzo młoda.- uśmiechnęła się.- Dobra Nikola to w co się ubierzesz?
- Ehhh… myślałam o tej niebieskiej sukience. Co ostatnio sobie kupiłam.- spojrzałam w kierunku szafy.
- Ładna jest. Będzie ci pasować.- letko się do mnie uśmiechnęła.- A ja w co mam się ubrać?
- Hmm… Ubierz czarną mini. Ona do wszystkiego pasuje.- powiedziałam, chwilę się zastanawiając.
- Ej dziewczyny jaki mam założyć krawat?- do pokoju bez pukania wszedł Lewy.- Czerwony, indygo czy czarny?- w lewej ręce trzymał czerwony w prawej czarny a na szyi miał niebieski.
Spojrzałyśmy na siebie i odpowiedziałyśmy:
- Niebieski.

Oczami Marco:

Musiała ubrać się tak, jak ja ją kochałem. Była taka piękna, delikatna, bezbronna. Chciałem dotknąć jej zawsze zimnych dłoni, które starałem się rozgrzać, każdego wieczoru. Jej oczy… Były takie piękne, duże, niebieskie. Wcześniej jakoś tego nie zauważyłem. Gdy przypomnę sobie, jak ją zastałem w domu płaczącą przeze mnie… jestem dupkiem, totalnym dupkiem. Odrzuciłem rozmyślania o mojej eks. Teraz byłem z Kely i to ją kochałem. Była przeciwieństwem Nikoli. Piękna blondynka, z długimi nogami i dużymi niebieskimi oczami. Zakrywała swoją twarz pod makijażem, nie przeszkadzało mi to. Była ładna z make-upem czy bez niego.

Oczami Nikoli:

Mój były i ta jego blondii. Na ich widok już miałam dosyć tej kolacji. Nie chciałam widzieć Marco. Nie chciałam spojrzeć w jego brązowe oczy. Nie chciałam widzieć jak mój były prowadzi się z tym plastikiem.
- Ooo to jest no ta ta no jak jej tam Marco?- pierwsze zdanie Kely, gdy zauważyła mnie. Naprawdę miałam już jej dosyć…
- Nikola. Siostra Roberta.- odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. Nie mogłam się powstrzymać. Uniosłam lekko kąciku ust i spojrzałam w jego oczy.
- Ooo to Robuś ma siostrzyczkę? Nic mi tobie nie wspominał, myślałam, że jesteś jego znajomą czy coś tam. – to ona wgl. myśli?- No ale nie ważne. Miło cię poznać kochanie.- zrobiła mały kroczek i przytuliła mnie. Moja głowa wylądowała w jej dekolcie. Poklepałam ją po plecach i się odsunęłam.- A właśnie gdzie jest Robuś?- wyjęła z torebki różową szminkę i chyba 10 raz pomalowała sobie usta. W tym momencie Robert i Ania zeszli do nas, do salonu. Wyglądali pięknie i z tym zgadzałam się z mediami. Ania założyła czarną mini i szpilki. Do tego delikatny wisiorek z niebieskimi diamencikami, kolczyki a włosy pokręciła lokówką i zaczesała je na lewą stronę. Mój braciszek prezentował się równie elegancko. Czarne spodnie od garnituru i bordowa koszula. Nie zapiął dwóch ostatnich guzików pod szyją i dzięki temu wyglądał seksownie. Nie ubrał krawata. Czasami wydawało mi się że więcej czasu spędzał przed lustrem niż ja czy Ania. Cudownie razem wyglądali.
- Ooo Robuś nareszcie jesteś.- wręcz rzuciła się na niego. Pocałowała go w policzek tak, że odbił się ślad ust i różowej szminki.- Uuu ładnie wyglądasz.- Robert podszedł do Ani i objął ją w tali. Kely zrzedła mina.- No znaczy się razem ugh ładnie wyglądacie.- Lewandowska letko się do niej uśmiechnęła a w myślach pewnie już planowała jakiego chwytu użyć, żeby ją zabić.
Usiedliśmy przy stole. Uhh… niech to szlag Marco musiał usiąść naprzeciwko mnie. Przez cały wieczór będę musiała się na niego patrzeć, uśmiechać jakby nigdy nic. A przecież kilka miesięcy temu leżeliśmy razem w łóżku.

Oczami Marco:

Jej uśmiech, jej oczy, jej wygląd, jej ciało… ona. Tylko Nikola. Jestem z Kely ale myślę o Nikoli, w końcu tyle nas łączyło. Byliśmy razem prawie półtora roku. Ale nie ja to musiałem zniszczyć… Teraz to nie wiem co czuję do Kely a co do Nikoli.
- Idziecie na imprezę do Matsa?- już wolałem rozmawiać niż myśleć o niej.
- A wiesz kiedy dokładnie będzie?- zagadnęła Ania.
- Chyba w piątek. Bo w sobotę nie mamy treningu to możemy trochę wypić, ale się nie upić.- sam nie wiem co chciałem powiedzieć to, że wypijemy po kilka piw i tyle czy jak zawsze wypijemy o kilka piw za dużo i się upijemy.
- No to może ja przyniosę zapiekankę.- ciepły miły głosik odezwał się z naprzeciwka. Widziałem jak znika za ścianą w kuchni. Teraz albo nigdy muszę coś wymyślić, aby z nią porozmawiać.
- Ania możesz mi pomóc?!- krzyknęła.
- Ja pójdę.- zapewniłem Anie, która już wstawała. Widziałem, że Kely prowadzi fascynującą rozmowę z Lewym na temat jego koszuli nie będzie jej przeszkadzało, że na chwilkę odejdę.

Oczami Nikoli:

- Auć gorące!- szybko postawiłam naczynie na desce.
- Czekaj pomogę ci.- jego się spodziewałam.
- Wołałam Anie nie ciebie.- rzuciłam bez namysłu.
- Ale to ja przyszedłem.- delikatnie dotknął mojego ramienia. Ja momentalnie podniosłam wzrok. Moje ciało zadrżało jakby tylko od wieków czekało na ten przypływ ciepła.- Musisz ze mną porozmawiać.- odwróciłam się i oparłam o blat.
- Ja nic nie muszę. Ewentualnie mogę.- założyłam rękę na rękę i obrzuciłam go lodowatym spojrzeniem.
- No tak ty jesteś niezależna.- spojrzałam na niego i pokręciłam głową. – Nie nie to chciałem powiedzieć.
- Widzisz sam nie wiesz co chcesz mi powiedzieć.
- Wiem.- zaprzeczył.
- Słucham.- byłam ciekawa co powie. ‘’Byłem pijany i tylko dlatego się z nią przespałem’’ czy sama nie wiem co chciałam usłyszeć a czego mogłam się po nim spodziewać.
- No bo ja zachowałem się jak ostatni dupek.- przejechał ręką po głowie.
- Noo brawoo, dobrze, że to zauważyłeś.- chwyciłam zapiekankę i chciałam wyjść z kuchni, ale mnie zatrzymał.
- Nikola zaczekaj.- położył ręce na moich policzkach i namiętnie pocałował w usta.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że mój nowy blog jakoś się Wam spodoba a historia miłości Nikoli zaciekawi :) Ogromnie namawiam do komentowania! <3





1 komentarz:

  1. Więc... Jeżeli rozdziału będą tak długie i treściwe to... mnie masz na pewno!
    Czuję, że to będzie coś meega fajnego, ciekawego. Od razu stawiasz na akcję, a ją lubię mocne uderzenie na początku, bo nie są nudne xD
    Noo! To już wiesz co ją myślę, a korzystając z okazji również zapraszam do siebie ;)
    http://pogon-za-szczesciem.blogspot.com/?m=1
    Jeśli chcesz, a przede wszystkim, jeśli Ci się podoba, to zapraszam do czytania i komentowania :)
    Także czekam na dalszy rozwój akcji ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń