Oczami Nikoli:
To co dobre zawsze szybko się kończy, ale wspomnienia zawsze zostaną i to się liczy. Po dobrej imprezie zostanie z tobą coś jeszcze, oprócz poplamionego kołnierzyka czerwoną szminką, odcisków na stopach po niewygodnych szpilkach, namiętnych wspomnień, nowego numeru w telefonie zawsze będzie kac. Właśnie teraz z nim walczyłam. Odczuwałam skutki wczorajszej powitalno-pożegnalnej imprezy, która miała być fajna... no i w sumie taka była. Tylko jeden przykry fakt, że mojego ukochanego braciszka już tutaj nie będzie. I zabierze razem ze sobą Anię. Nie będę miała do kogo iść, żeby móc wyklinać cały świat, nie będę miała teraz komu dokuczać, nie będę miała z kim porozmawiać po polsku.. ale mam dom. I mnóstwo wspomnień z nim związane. Sylwester. Noc. Marco. Uczucie. Pierwszy pocałunek z Nim. Płacz. Zatracanie się. Użalanie. Rozpacz. A teraz znów będzie Marco, uczucie, pocałunki, seks? Takie deja vu? Nie. Nie chcę tego. Coś muszę zmienić w swoim życiu. Znaleźć jakąś stabilność. Coś co będzie stałe, takie same w moim życiu, choć ja będę się zmieniać i świat wokół mnie to będzie cały czas. Wiem! Kupię sobie psa... ale najpierw wytrzeźwieję, choć i tak w miarę racjonalnie myślę.
Wstałam jeszcze chwiejnym krokiem i ciągle trzymając się barierki zeszłam po schodach do kuchni. Nalałam sobie szklankę mleka i usiadłam przy stole. Moją ciężką głowę musiała podpierać ręka, która robiła to odkąd się obudziłam- takie było jej zadanie. Gdyby teraz zapukał do moich drzwi policjant i zapytał co działo się poprzedniej nocy, powiedziałabym tylko, że była impreza i na tym moje zeznania by się skończyły. Nie wiedziałam co się działo potem, przemowa Jurgena, ciągły taniec-przytulaniec z Marco, długie romantyczne pocałunki a potem ucieczka w stronę chłopaków i zabawa w chowanego, po drodze łapłam jeszcze wódkę, która była niedobra, gorzka ale i tak popijałam sobie. Co jak się teraz okazuje nie wyszło mi na dobre. Gdzieś tam głęboko w myślach pamiętam jeszcze, jak Robert i Ania wsiedli do samochodu, pomachali wszystkim i odjechali w stronę przyszłości. Ale tego akurat nie musiałam pamiętać...Nie wiem jak, dzięki komu i kiedy znalazłam się w moim domu ale strzelam, że mój Blondyn był tak łaskawy i mnie odwiózł. Co też jest dziwne, no bo on wolałby gdybym nocowała u niego, a raczej z nim. Czeka mnie jeszcze rozmowa z nim, ale to potem. Wszystko, ale potem. Poczłapałam na górę i bez długiego namysłu rzuciłam się na łóżko.
Jeśli to Reus kolejny raz próbuje włamać się do domu, żeby powiedzieć mi słodkie "dzień dobry, kocham cię" przyrzekam, że go uduszę. Chcąc nie chcąc powolnymi ruchami zeszłam z łóżka. Moja ciężka głowa nie miała najmniejszej ochoty na jakiekolwiek wędrówki a nogi, które nadal był w tanecznym kroku tym bardziej nie. Z energią, którą odkopałam pod wielką stertą kacu i wielkiej senności otworzyła drzwi i zbiegłam po schodach. Co nie było zbytnio bezpieczne z prawie zamkniętymi oczami. Już byłam przy wielkim wejściu do salonu połączonym z kuchnią, kiedy usłyszałam głośny brzdęk stukających się ze sobą garnków. Zrobiłam kilka kroków na przód, by zobaczyć co się tam dzieje i usłyszałam przekleństwo wypowiedziane cicho ale z siłą i mocą w głosie. I nagle przypomniał mi się ten film, kiedy narzeczona wchodzi do salonu, żeby upewnić się, że jej wybranek wrócił z pracy a tu widzi mężczyznę z maską Zorro i wielkim kuchennym nożem... To był jej ostatni widok na tym świecie. Ale tamto to był film, wybryk fantazji scenarzysty a tu i teraz to moje życie. A moje hormony zaczęły buzować. Strach powoli nabierał rozmiaru. Teraz ta świadomość, że w kuchni grasuje Marco zanika, teraz wyobrażam sobie seryjnego zabójcę. A to mnie przeraża. Moja wyobraźnia mnie przeraża. No super, do tego doszło, że boję się własnej wyobraźni.
Postanowiłam podejść jeszcze bliżej, tak bym chociaż przez liście kwiatka zobaczyła kto jest w kuchni. Stawiałam stopy na ziemi najciszej, jak umiałam. Nie słyszałam nawet swojego oddechu, ale on mógł mnie usłyszeć. Oparłam całe ciało o ścianę i powoli przesuwałam się w stronę kuchni. Pod ręką wyczułam coś podłużnego, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam parasol. Zwykły czarny parasol z dość ostrym zakończeniem. Mocno zacisnęłam dłoń na mojej broni. Przychyliłam głowę w stronę kuchni. Dzieliło mnie zaledwie tylko kilka milimetrów, by zobaczyć tą brutalną i okropną twarz, która być może chciała mnie okraść i zabić. Przysunęłam się jeszcze bliżej do ściany. Podpierałam ją niczym kujoni na pierwszej dyskotece, tak żeby się nie zawaliła. Wzięłam głęboki oddech, leciutko przechyliłam głowę w prawo.Po pół sekundy wróciłam do swojej wyprostowanej pozy. Zdążyłam zobaczyć plecy mężczyzny, był dobrze zbudowany, umięśniony, ale to nie był wielki paker, który godziny spędzał na siłowni. Zwykły, dobrze zbudowany, mężczyzna, nie wysoki, taki średniego wzrostu. Odważyłam się jeszcze raz przechylić głowę, by tym razem zobaczyć co robi, w której szafce grzebie. Zrobiłam to.
Boże w takim momencie! Taki krótki?! Nie no zabije tak zakończyć?
OdpowiedzUsuńRozdział doskonały! Cudo! Ciekawe kto to jest :)
Czekam na next :)
Mrrrrrrr. Czujem sie wyrozniona bo wiedzialam , jaki bedzie ppczatek xdd Ale kroootki ;((( A.powiedzialas , ( napisalas ) pod tamym rozdzialem ,ze Cie zmotywowalam ;(( Ale tag ogolnie to super rozdzial !! Czekamna szybkie, ale teraz naprawde szybkiego nextaaaaaaa ! No takze ten , do nastepnego ;** / Ta z aska
OdpowiedzUsuńJeeeeej!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz przepraszam!
Zaniedbałam to opowiadanie!:(
Ale już się poprawiam, obiecuję!
Rozdział króciutki ale fantastyczny:)
Biedna. Wyjazd brata na pewno to dla Niej duży cios. Ale dobrze, że ma Marco.
Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Mój boże....jakie emocje. Co tu się dzieje!? Dlaczego tak zakończyłaś ? No błagam..... Dawaj nn szybko bo zwariuję ;-)
OdpowiedzUsuńBuziaki :-*
PrZepraszam za krótki kom, ale u mnie słabo z internetem. Ehud te wyjazdy na wakacje..... :-D
Dawaj następny .
OdpowiedzUsuńCzekam i nie mogę się doczekać.
Zapraszam do siebie i pozdrawiam
O Boże!
OdpowiedzUsuńTy chcesz żebym zeszła na zawał w tak młodym wieku?
Co za końcówka!
Szkoda, że Robert wyprowadza sie z Dortmundu, no.
To już nie będzie to samo.
Czekam na nn
Buziaki:***
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/