Translate

piątek, 11 lipca 2014

Mogę śmiało Ci powiedzieć, że byłam w niebie..



 Oczami Nikoli:
Przejechałam dłońmi po sukience próbując ją jeszcze bardziej wygładzić, tak żeby była idealna, a raczej żebym to ja w niej idealnie wyglądała.
Po raz setny przejrzałam się w lustrze i zobaczyłam wzrok Ani.
-Co mam tu robić?- zapytałam.- Być gosposią w waszym domu? Czy może zająć się czymś pożytecznym, jak np. znaleźć sobie pracę?
- Nikola nie myśl teraz o tym, przecież dzisiaj taki fajny dzień.- uśmiechnęła się do mnie kojąco.
- Fajny? Impreza pożegnalna Roberta i jednocześnie powitalna z okazji mojego powrotu. Naprawdę fajna…- powiedziałam z sarkazmem w głosie.
- Od roku a nawet dłużej wiesz, że Robert będzie grał w innym klubie i nadal masz do niego pretensje?- mówiła patrząc w lustro a ono odbijało mój wzrok.- Wiesz wyjechałaś od tak, chyba należy się jakieś proste wytłumaczenie twoim przyjaciołom. Oni by za tobą w ogień skoczyli a ty…
- Dobra, nie kończ!- zaprotestowałam. Odwróciłam się w stronę Ani.- Pogodziłam się z tym, że mój brat będzie grał w innym klubie i uświadomiłam sobie, że zostawiłam tu dużo osób, które kocham. Ja się tylko boję, że sobie nie poradzę. Od tamtego momentu nigdzie nie byłam sama. Zawsze ktoś gdzieś mnie woził. Byłam uzależniona od Marco i Roberta a ja tak nie chcę, rozumiesz? Tylko zawsze jest ze mną ten bezgraniczny strach, to uczucie, że ktoś mnie śledzi, to wspomnienie, które nawiedza mnie w koszmarach. Nie przeżyłaś tego co ja, nie wiesz, jak to jest być skazaną tylko na siebie.- wzięłam głęboki oddech, powiedziałam to wszystko pod natchnieniem jakiś negatywnych emocji, które czają się na dnie mojego serca i wypływają w najmniej odpowiednim momencie.
Dopiero teraz poczułam łzę spadającą po policzku.
-Nikola…- pogładziła mnie po gołych ramionach i mocno przytuliła.- Przepraszam. Ja nie wiedziałam. Nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. Nie chciałam poruszać tego tematu.
-Nie ważne.-odchyliłam się, spojrzałam na Anię, jej twarz była zakłopotana.- Chyba się rozmazałam.- zaśmiałam się, by rozładować napięcie, które między nami powstało. Dłońmi przetarłam łzy spadające po moich policzkach.
-Nikola, jeszcze raz przepraszam cię.- powiedziała ściszonym i pełnym troski głosem.
-Nie rozmawiajmy teraz o tym. Może kiedyś, ale nie teraz…- odwróciłam głowę w drugą stronę.
Na moment zapadła niezręczna cisza.
-Dobra zbierajmy się, bo za chwilę będzie tu Marco.-wypuściłam z płuc powietrze, które wydawało się, że jest tam od kilku lat, a przecież cały czas oddycham.- Poprawisz mi makijaż?
Ania była zdezorientowana, ale po kilku sekundach pewnie odpowiedziała:
-No tak, pewnie.
Stałyśmy przed wielkim lustrem, gładząc dłońmi nasze sukienki, które wyglądały jakby zostały uszyte specjalnie dla nas, specjalnie na ten jakże fajny dzień.
Pomyślałam, że mała czarna będzie pasowała na tą okazje, jak i na wszystkie inne. A przy okazji wyszczupla moją-ostatnio- zaniedbaną figurę. Czarna, obcisła, sukienka, która sięgała przed kolano jest idealna na każdą okazję. Do tego czerwone szpilki i usta pomalowane na kolor malin dojrzewających w letnich słonecznych promieniach. Odważne spojrzenie, pewny krok i każdy facet jest twój. Ale ja miałam już swojego faceta, któremu chciałam udowodnić, że jeszcze lepiej wyglądam w czarnej seksownej sukience niż w o wiele za dużych na mnie koszulkach.
Ania chodzący ideał, który miał mój brat. Wiem, że jeśli by tylko chciała mogłaby poskromić każdego samca Alfę na tej planecie. Szeroki, szczery uśmiech, którym obdarowywała każdego, który na to zasługiwał. Figlarne spojrzenie, pełne radości i niespożytej energii. Długie, zadbane nogi, które podkreśliły szpilki. A na koniec talia osy. Smukłe, wysportowane, pełne gracji ciało a na nim czerwona sukienka. Każdy to przyzna, nawet ślepy- Anna Stachurska-Lewandowska to piękna kobieta.
Chwyciłyśmy się za ręce i spojrzałyśmy w lustro. Uśmiechnęłyśmy się szeroko patrząc, jak nasze odbicie robi to samo. A potem popatrzyłyśmy się na siebie i już wiedziałyśmy co tej nocy będziemy robić- śmiać się, tańczyć, całować, pić i nie myśleć o konsekwencjach. Po prostu żyć!
-Nikola?! Ania?!- głos Marco dobiegał z dołu. Chwyciłyśmy torebki z komody i zeszłyśmy po schodach. Czułam się, jak jakaś światowej sławy modelka, na którą patrzą się wszystkie oczy na świecie a przecież stał tam tylko Robert i Marco, a może aż Marco?
Ujęłam spięte dłonie Marco, które opadały przy jego ciele.
-A…aa- nie mógł z siebie wyksztusić ani słowa.- Wyglądasz pięknie.
-Tylko dzisiaj?
-Zawsze.- pocałował mnie w usta.- Ale dzisiaj szczególnie pięknie.
-No to co idziemy siostra?- zapytał Robert z uśmiechem od ucha do ucha.
-Mhm…- pokiwałam głową.
Pięć miesięcy temu, prawie pół roku temu ostatni raz widziałam moich przyjaciół. I teraz od tak miałam wejść do domu Marco i powiedzieć wszystkim „cześć wróciłam” Niee, tak nie może być. Ania miała rację należą się im krótkie wyjaśnienia. Będę mówić po prostu „miałam drobne kłopoty i musiałam wrócić do Polski, ale teraz już jest wszystko w porządku” a kiedy będą się dopytywać czy naprawdę jest wszystko dobrze, z fałszywym uśmiechem będę potakiwać głową. Przecież nigdy już nie będzie dobrze…
Marco i Robert otworzyli nam drzwi, jak prawdziwi gentelmani. I jeszcze tylko, jeden mały kroczek i ich wszystkich zobaczę.
Kiedy weszłam od razu wpadłam w objęcia Mtsa, który nie mógł uwierzyć, że mnie widzi. Ucałował mnie w policzki i mocno przytulił szepcąc, że mam z nim zatańczyć. Nie pytał gdzie tak długo byłam. Po kilku chwilkach pojawienia się w domu didżej Auba zapowiedział, że pojawiły się gwiazdy wieczoru i jedna najjaśniejsza Nikola! Czyli ja! Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się najszerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam w odbiciu lustra szczotkując zęby. To trochę wyglądało, jakby wszyscy ustawili się do nas w kolejce aby przekazać nam prezent ślubny. Ja przytulałam kolejno każdego z nich, dotychczas byli częścią mojego życia w Dortmundzie i chciałabym żeby tak i teraz było. Miałam ochotę zabrać mikrofon naszemu zawodowemu didżejowi i krzyknąć głośno „kocham was!” i wcale nie daję gwarancji, że tego nie zrobię. Kiedy tylko trochę dłużej przytulałam się z jakąś osobą a w szczególności kiedy to był piłkarz Marco od razu reagował, chwytał mnie za talię i przyciągał do siebie, dając do zrozumienia koledze, że ja jestem tylko jego. Już nawet nie pamiętałam komu obiecałam pierwszy a ostatni taniec, ale miałam ochotę zatańczyć z każdym i to na najszybszych obrotach. A najpiękniejsze było to, że nie usłyszałam ani jednego pytania „gdzie byłam? „czy coś się stało?” „czy wszystko jest już dobrze?” Chyba jestem trochę przewrażliwiona, bo sądziłam, że od każdego usłyszę podobne pytanie a zamiast tego były dużo przyjemniejsze uściski.
Kiedy myślałam, że to koniec a Auba dał mi do zrozumienia, że ma mnie na oku i mam się za chwilę koło niego zjawić, pojawił się ten pan, który wiedział wszystko o wszystkich, nic nie umknęło jego spostrzegawczemu spojrzeniu i odbudował Borussie Dortmund.
-Mogę prosić panią do tańca?- zapytał trener dortmundczyków. Marco już otwierał buzię, żeby coś powiedzieć.- Marco nawet się nie sprzeciwiaj.- posłał mu groźne spojrzenie. A ja tylko się uśmiechnęłam i poszłam na środek parkietu trzymając Czarodzieja z Dortmundu za ramię. Już po chwili moje uszy usłyszały kąśliwy komentarz „uwaga! Czarodziej zaraz zaczaruje swoją zdobycz!” Dzisiaj wybaczam im każde słowo, jakie na mnie powiedzą, dzisiaj kocham każdego z nich! Nie myślałam, że można się tak stęsknić za nimi.
-A więc gdzie moja czapka?- zapytał wujek.
-Ups.- wzruszyłam ramionami.- Kupię wujkowi nową.
-I będziesz musiała przyjść na trening, żeby mi ją dać.
-Z miłą chęcią.- powiedziałam radośnie. Tańczyliśmy żwawo w rytm rozrywkowej muzyki, muszę przyznać, że wujek całkiem, całkiem dobrze sobie radził. Kątem oka widziałam mojego Blondyna, który niby prowadził interesującą rozmowę z Michitarjanem ale cały czas nas obserwował. Przecież to absurd, jak można być zazdrosnym o 47-letniego trenera klubu, w którym się gra, ale to Marco-tego nie ogarniesz.
-Dobrze, idź do swojego Blondyna, bo czuję, że zaraz nas zabije wzrokiem.- a jednak nie miałam złudzeń, trener też to zauważył. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco i już miałam iść, kiedy niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i szepnął do ucha:
-I tak o tym porozmawiamy.
A ja na swoje nieszczęście wiedziałam o co chodzi, ale nie miałam zamiaru się tym przejmować, nie dziś, nie teraz-potem, a może nigdy.
Kiedy szłam w kierunku Marco z promiennym uśmiechem natknęłam się na Matsa, który nie darowałby mi życia gdybym z nim teraz nie zatańczyła. Posłałam do Reusa tylko delikatny i przepraszający uśmiech. Wróciłam na parkiet tym razem z innym partnerem.  
Po drodze chwyciłam ze stolika kieliszek wódki, wypiłam ją za jednym zamachem, moja buzia wykrzywiła się w grymasie. Ale zabawa była niezapomniana.
Jako doskonała dziewczyna chciałabym powiedzieć, że tańczyłam tylko z moim chłopakiem, ale niestety tak nie było. Tańczyłam z każdym i sprawiało mi to ogromną radość. I nie robiłam tego z poczucia obowiązku, bo tak trzeba, bo należy im się, tańczyłam z każdym, bo chciałam, bo się za każdym z osobna stęskniłam, bo być może też chciałam utrzeć nosa Marco.
Nuri, Sokratis, Michitarjan, Seven, Sebastian, Kevin, Ilkay, Neven, Marcel… a potem tańczyłam z moim ulubionym Romkiem. Byłam w wyśmienitym nastroju do zabawy, do tańca. Pomiędzy występami na parkiecie jeszcze kilka razy zahaczyłam o stolik z napojami alkoholowymi. Rozmawiałam z Kubą o Lence i Agacie, kiedy podszedł do mnie Marco.
-Przepraszam.- skinął  głową w stronę Kuby.- Porywam ci ją tak jak inni to robili mi.- powiedział sucho.
W salonie, w kuchni, na tarasie impreza trwała w najlepsze. Ledwo znaleźliśmy ciszę w korytarzu. Oparłam się o ścianę z chytrym uśmieszkiem, biła ode mnie satysfakcja, czułam zazdrość Marco.
-Chyba się trochę upiłaś.
-Ale tylko troszeczkę.- powiedziałam, jak do małego dziecka. Marco oparł dłoń o ścianę, tak, że nie mogłam się wymknąć spod jego ciała. Po lewej miałam drzwi na pole a po prawej jego ramię i huk muzyki dobiegającej z salonu. Nasze usta dzieliły tylko kilka centymetrów a z czasem stały się to milimetry.
-Od teraz…- pocałował mnie.- Aż do wtedy…- pocałował mnie.-Kiedy uśniesz…- pocałował mnie.- Jesteś moja…- pocałował mnie.- I tańczysz tylko ze mną.- pocałował mnie.- I przytulasz się tylko ze mną.- pocałował mnie.- I całujesz się tylko ze mną.- wpił się w moje czerwone usta, kochałam jak to robił a ja tylko odwzajemniłam pocałunek topiąc się w jego ognistych ustach.
Resztę tego szalonego wieczoru spędziłam z nim, dokładnie tak jak chciał. Uśmiechał się od ucha do ucha, w duszy śmiał się triumfująco i mówił do każdego „ha! Teraz ja z nią tańczę!” Kiedy głośna muzyka ustała, a z głośników popłynęły delikatne dźwięki romantycznej muzyki Marco położył ręce na mojej tali a ja zaplątałam swoje dłonie wysoko na szyli mojego ukochanego, czułam, jak bije od niego satysfakcja. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, przytuleni do siebie. Podnosił głowę wysoko, jak paw uśmiechając się do każdego. Chciałabym żeby przestał. Chciałabym żeby przestał się tak chełbić tym, że mnie ma.
-Marco…- szepnęłam. Zwrócił uwagę na mnie i spuścił głowę w dół, by spojrzeć mi w oczy. Pocałowałam go tak namiętnie, jak nigdy. Nie oparł się mojemu czarowi i pocałował mnie równie namiętnie. Teraz to ja czułam wzrok tych wszystkich, z którymi tańczyłam na sobie, na tym co robimy. Ale uwagę odciągnął Robert, który ugiął kolano, położył na nim Anię i równie namiętnie pocałował. Wiedziałam, że mój Blondyn ma ochotę na to samo. Gdybym się na to zgodziła rozpętałaby się rywalizacja mojego brata i mojego chłopaka w tańczeniu i całowaniu sowich partnerek, a na to jakoś nie miałam ochoty.
-Nie, Marco.- szepnęłam ostrzegawczo. Reus spojrzał na nich, ale się poddał.
-No dobrze mój Świecie.- ucałował mnie w czoło. 
-Niech zakochani sobie tam tańczą.- Juregn zabrał mikrofon i rozpoczął swoją przemowę, mama nadzieję, że dziwnym trafem spojrzał na nas.- A ja chciałbym bardzo podzelować naszemu snajperowi Robertowi Lewandowskiemu! Brawa dla mnie nauczyłem się wymawiać jego nazwisko!- wszyscy zachichotali i zaczęli bić brawo i dla wujka i dla Roberta.- Ale teraz on zaczyna nowy rozdział w swoim życiu i przechodzi do Bayernu Monachium nie ukrywam, że nie jestem zadowolony z tego powodu no ale cóż, jak chce zasmakować porażki kiedy im dokopiemy no tam ją dostanie.- gorzko się zaśmiał.- A tak na poważnie, chłopcy czego życzymy Robertowi?!- zapytał.
- Wszystkiego co najlepsze!- Mats podniósł kieliszek w górę i sam go wypił.
-Tak właśnie Mats…- skomentował go Jurgen.- Tylko pamiętaj jutro biegamy!- na co Mats prawie przewrócił się o stolik.- Lewy życzymy ci wielu sukcesów, których nie osiągnąłeś z nami a jesteś w stanie je zdobyć. – uśmiechnął się szeroko, potem podeszli do siebie zamienili kilka zdań i uściskali się, jak ojciec z synem.- A przy okazji, że mam mikrofon chciałbym podziękować wszystkim piłkarzom, całemu sztabu szkoleniowemu, lekarzom, terapeutom, psychologom i oczywiście sobie hyhy  za cały ten sezon. Mimo tak wielu kontuzji, które spotkały naszych zawodników graliśmy na wysokim poziomie i byliśmy niezłym zagrożeniem dla przeciwnika. A co do wicemistrza Niemiec…- zapadła cisza, każdy wiedział, że to mistrzostwo należało się BVB a jak to w sporcie bywa… to wina sędziego! Tyle, że w tym przypadku była to prawda.-… dla mnie jesteście mistrzami i chciałbym, żebyście się sami tak czuli, bo na to zasługujecie!- rozległy się głośne brawa, za każde słowo wypowiedziane przez wujka.- A na koniec chciałbym przywitać dziewczynę, z którą chyba już każdy tańczył na oczach jej chłopaka, który pewnie w tej chwili w swojej bujnej wyobraźni celuje do nas z pistoletu. Brawa dla Nikoli, że wróciła i z nim wytrzymuje!- wszyscy bez wyjątku bili brawa, jak na rozkaz. Na każdej twarzy widniał uśmiech. A po chwili zaczęli głośno krzyczeć:
-Gorz-ko, gorz-ko, go-rzko!
Popatrzyłam w oczy Marco, które mówiły za jego usta „ nie ma innego wyjścia”.
Zamarliśmy w kilku sekundowym pocałunku. Wykorzystując do tego wszystkie komórki w naszym ciele. Zapomniałam o tych wszystkich oczach, które patrzyły się na nas, jak na ósmy cud świata i rozkoszowałam się pocałunkiem. Byłam w niebie...




Hej :) i znów przepraszam za tak długą przerwę :* Chciałabym podziękować tej z aska, która chyba najbardziej nie mogła się doczekać kolejnego rozdziału :) i sprawiła, że powstał :) Oczywiście dziękuję Wam za każde wyświetlenie i za każdy komentarz napisany pod ostatnim postem <3


I taki karzeł do niego podskakuje ;D

 



 Lewy: Tak, tak wiadomo Polki są najpiękniejsze! :*
 

4 komentarze:

  1. Jaki świetny rozdział ! :*
    Najlepszy jak do też pory ;)
    Klopp jaki skromny xD
    I zazdrosny Marco ^^
    Czekam na next ;)
    Wpadnij do mnie na oba blogi :*

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo :) Sprawiłam że powstał, sprawiłam że powstał, sprawiłam ze postał :D Ja - czarodziejka ;> Czuję się wyszczególniona xd Normalnie słaawna będe ;* co do rozdziału to SUPER ! < z resztą jak zawsze ;p > Nikola wreszcie wróciła, a Marco jaki zazdrosny. haha ;>
    " -Od teraz…- pocałował mnie.- Aż do wtedy…- pocałował mnie.-Kiedy uśniesz…- pocałował mnie.- Jesteś moja…- pocałował mnie.- I tańczysz tylko ze mną.- pocałował mnie.- I przytulasz się tylko ze mną.- pocałował mnie.- I całujesz się tylko ze mną. " = Szlodziutko xd + Ej Lewa ! haha xd
    Ja Ci mówie że masz talent ! Duży, bardzo duży xd WIELKI ! :) No i oczywiście za to, że czekaliśmy aż 10 dni na nowy rozdział, to następny rozdzial ma byc MIGUSIEM ! NO, także do roboty :)) No i to tyle xd / ta z aska

    OdpowiedzUsuń
  3. Marco jaki zazdrosny .
    Super rozdział .
    Fajnie ze tak ją przyjęli .
    Czekam na kolejny rozdział.
    Zapraszam do siebie ,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to wszystko romantyczne!!!!!!!
    Miałam chęć czytać rozdział po raz kolejny i po raz kolejny!
    Matko, piękne <3
    Nie mogę patrzec na Lewego w tych barwach :(
    Czekam na nn i zapraszam do siebie: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń