Translate

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Już nic nie będzie dobrze.

Oczami Nikoli:


Nastał nowy dzień. Inny niż ostatnie godziny mojego życia. Lepszy dzień. Nareszcie będę tam gdzie zawsze chciałabym być- w bezpiecznym miejscu- w ramionach Marco, w rodzinnym domu. Tyle wygrać...
Znów przyglądałam się sufitowi. Na szczęście już w innym miejscu. Obok leżał Marco, słodko spał. Uśmiechnęłam się na jego widok.
I kolejny raz chciałabym zadać Bogu pytanie "dlaczego? Czemu znów ja?" Nie mogę być szczęśliwa i szalenie zakochana? Tak normalnie, bez żadnych złych przygód. Chciałabym żyć, cieszyć się życiem! A nie ciągle się o coś martwić. Dość się już nacierpiałam... Jeśli ktoś myśli, że jestem, piękna, młoda, mam bogatego braciszka, nic w życiu nie przeszłam i jak zdarzy mi się jakaś mała przykrość to korona z głowy mi nie spadnie. Jest w ogromnym błędzie. Nie był zabawką ludzi, zawsze miał kochającą rodzinę, przyjaciół, miał dom. A ja nie... Od urodzenia byłam nikim. A kiedy znalazłam dom, zyskałam rodzinę i przyjaciół to zmarł mi tata. Chciałam być silna, choć nikt tego ode mnie nie wymagał. Robert był silny i nadal jest, rzadko się zwierza, bo on woli słuchać problemów innych. Tylko 2 lata codziennie widziałam tatę... Dwa lata to może być długo, ale nie w tym przypadku. Tyle samo byłam w Dortmundzie, ale to dwie inne, odległe sobie sprawy.
Zazdroszczę każdej osobie, która może iść i śmiało wybeczeć się w ramiona taty, każdej, która ma możliwość oglądania ze swoim ojcem meczu, ważnego wydarzenia sportowego. Zazdroszczę każdej osobie, której tata pomaga spełnić marzenia i jest naszym największym kibicem. Zazdroszczę każdej osobie, która musi wsłuchiwać się w krzyki swojego ojca za złe zachowanie, za to, że podjęliśmy złą decyzje, że powinniśmy z nim porozmawiać na ten temat. Zazdroszczę temu, który ma tatę...
Jak moje życie teraz będzie wyglądać? Znów ucieknę do innego kraju? Marco nigdy się nie zgodzi abym jeszcze trochę została w Polsce, zresztą ja też nie wyobrażam sobie, że teraz musielibyśmy się rozstać. Po prostu nie!
Muszę przestać myśleć...
Obróciłam się na obok, chciałam jeszcze na chwilę zasnąć. Zamknęłam oczy. "Haha zapomniałaś o tym co mówiłem: już na zawsze jesteś moja." "Już zawsze będziesz moja. Nikt cię nie uratuje. A o tym całym Marco możesz zapomnieć." Otworzyłam oczy z przerażeniem.


Zaczęłam głęboko oddychać. Ten koszmar nigdy się nie skończy- pomyślałam. Przypomniał mi się cały ubiegły tydzień, albo jego cząstki. To jak mnie zgarnął z ulicy, potem kiedy się przebudziłam w mieszkaniu i jak rzuciłam w nim krzesłem, jak go od siebie odepchnęłam i mocno uderzył się o podłogę. Prawie wcale nie pamiętam mojego "samobójstwa".
-Hej czemu się tak trzęsiesz?- poczułam dłoń Marco na ramieniu i jego delikatny głos. Wzruszyłam tylko ramionami i podciągłam nosem.- Co się dzieje? Płakałaś...- obrócił mnie na plecy i spojrzał w oczy.
-Nie, nic.- posłałam do niego fałszywy uśmiech i otarłam oczy. Marco poprawił mi włosy, które ciągle opadały mi na twarz.
-Porozmawiamy?
-Mhm... A właśnie jak tam Bundesliga?
-Nikola...- spojrzał na mnie z litością.
-Taak?
-Co on ci zrobił?- spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, nawet mój fałszywy uśmiech zrzedł mi z twarzy. Odwróciłam się na bok.- Proszę...- szepnął do ucha. Odwróciłam się, bo chciałam mu coś powiedzieć ale nie zdążyłam, bo zamknął mnie w swoich ramionach.


Chciałabym leżeć tak cały czas, tam czułam się bezpieczna i w miarę szczęśliwa. Jednak wiedziałam, że Marco nie odpuści mi tej rozmowy a prędzej czy później i tak muszę mu wszystko opowiedzieć. Tylko nie wiem czy teraz dam radę...
-Kochanie... powiesz mi coś?- zapytałam.
-Tak.- obrócił się w ten sposób, że ja byłam pod jego ciałem a on nade mną. Patrzyliśmy sobie w oczy.- Kocham cię.- szepnął do ucha i delikatnie pocałował mnie w usta. Byłam w raju...
Znów leżeliśmy i patrzyliśmy w sufit. Reus spojrzał na mnie a ja już wiedziałam o co chodzi.
-Pytaj.- powiedziałam.
Usiedliśmy po turecku, naprzeciwko siebie. Patrzył się na mnie z politowaniem, nienawidziłam takiego wzroku. Schyliłam głowę i bawiłam się króciutką nitką, którą urwałam, bo odstawała od poszewki. Marco podniósł moją brodę, tak abym spojrzała mu w oczy. W tej chwili popłynęła pierwsza łza. Bez wahania wytarł ją.
-Co on ci zrobił?
-Nic.
-Nikola...
-Porwał mnie.
-Jak to dlaczego?
-Bo za mną tęsknił.- wróciłam do zabawy z nitką.
-Zrobił ci coś?
-Nie.
-Spójrz mi w oczy i powiedz to. Zrobił ci coś?
-N... Nie.- to było trudniejsze niż cokolwiek inne. Już po drugim pytaniu moja psychika wysiadała.
-Nie dotykał cię? Nie zgwałcił?
-Marco nie!- głośno podciągłam nosem.
-Ołł przepraszam...- do pokoju bez pukania wszedł Robert. Jednak od razu się wycofał.
-Dobra koniec już tego przesłuchania.- postanowiłam i chciałam zejść z łóżka niestety Marco złapał mnie za ramię i usiadłam z powrotem.
-Poszłaś do niego?
-Niee! Marco!-jak on wgl mógł tak pomyśleć? Nigdy bym takiego czegoś nie zrobiła.
-Przepraszam... porwał cię?
-Tak jak...- opowiedziałam mu całą historię. Prawie całą, ominęłam tylko to, że kilka razy udało mi się powalić go na ziemię i że połknęłam leki. Powiedziałam mu, że przewróciłam się i zemdlałam a Adam zadzwonił na pogotowie. Trochę odbiega to od rzeczywistości, ale było podobnie. Nie potrafiłam mu powiedzieć, że połknęłam jakieś świństwo tylko dlatego, że chciałam być wolna. Nie potrafiłam!
Marco słuchał z przejęciem i nie zadawał zbędnych pytań. Nic nie powiedział. Jakby coś miał mówić to pewnie tylko różne groźby na Adama i przekleństwa, może dobrze, że milczał. Ważne, że mnie mocno przytulił. Gest zastąpiły wszystkie jego słowa. Potrzebowałam jego ciepła, miłości. Położyliśmy się. Oparłam głowę o jego pierś, pozwolił mi się wypłakać. Delikatnie głaskał mnie po głowie.
-Wszystko będzie dobrze.- powiedział.
-Już nic nie będzie dobrze. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej!- i od nowa zaczęłam płakać, jak głupia.
-Ciii...- uspokajał mnie.
Potem długo leżeliśmy, trochę rozmawialiśmy, ale większość czasu milczeliśmy. Ja jeszcze trochę pochlipywałam a on gładził mnie włosach. Czy mogłam wymagać od niego czegoś więcej? Chyba nie.


Oczami Marco:


Zabije drania! Zabije, jak psa! Nie psów się nie bije... Ale i tak go zabije! Dla mnie już nie istnieje! Facet, który skrzywdził kobietę jest nikim. A który skrzywdził mój Świat, przegrał życie!
Moja biedna... ile ja bym dał, żeby znów była sobą. Uśmiechnięta, radosna, szczęśliwa... Ten dupek mi to wszystko zabrał. Nie wiem kiedy następnym razem zobaczę Nikole uśmiechniętą a tego najbardziej pragnę...
Przyrzekam odpowie za to...




Hejka pszczółki :) Byłam i jestem trochę załamana, że pod ostatnim postem było tylko 3 kom :/ Mam nadzieję, że to taki mały wypadek... No prawda, że mam dużo wyświetleń i bardzo Wam za to dziękuję <3 Ale komentarze dają mi dużego kopa żeby pisać dalej :) Zostawiam nowy rozdział do Waszej opinii :) Liczę na Was! :*

Jakbyście mogli i chcieli podajcie mi tytuły Waszych ulubionych piosenek i tych, które chcielibyście żebym umieściła w play liście :)

Jak wiecie Jan Paweł II został Świętym. Nie wiem jak Wy ale ja bardzo to przeżyłam. Jestem chrześcijanką i nie wstydzę się tego! Jan Paweł II był wszystkim dla wszystkich, kochał nas-młodzież, jeden z nielicznych wierzył w nas-młodzież :) Nie wiem czy wiecie, że był kibicem Borussii :D





Marco się maluje! xd ;D


;c

czwartek, 24 kwietnia 2014

Liebster Award! ;D

Zostałam nominowana przez Fanka Borussii i Katerina Dawson. Bardzo się z tego cieszę, bo w jakiś sposób zostałam wyróżniona ;D :*


Pytania od Fanka Borussii:

1. Cechy charakteru.
2. Ulubiony klub ?.
3. Czy byłaś na meczy Swojej ukochanej drużyny ?.
4. Za co lubisz piłkę nożną ?.
5. Ulubiony piłkarz ?.
6. Co lubisz robić w wolnym czasie ?.
7. Czym się interesujesz ?.
8. Ulubiony cytat ?.
9. Żałujesz czegoś w Swoim życiu ?.
10. Ulubiony kolor ?.
11. Podoba Ci się mój blog ?. :))


1. Miła, sympatyczna, przyjacielska, tolerancyjna, wrażliwa. Chamstwo za chamstwo, szacunek za szacunek :) Odważna, czasami spontaniczna =D Wariatka ;D Nigdy się nie poddaje, walczę do końca :)
2. Echte Liebe BVB! <3 3. Niestety nie byłam, ale marzenia się spełniają :D
4. Kiedy idę na boisko zapominam o wszystkim. O problemach w szkole, o kłótniach z rodzeństwem O WSZYSTKIM. Jestem tylko ja, piłka i bramka, której strzegę :) Tak, jestem bramkarzem <3 Grając wyładowuję całą swoją złą energie i w pewien sposób "wyżywam" się na niej :) 5. Robert Lewandowski <3 I pewnie pomyślicie, że kiedy Lewy odejdzie do Bayernu to ja też... Ale nie, już to wiele razy tłumaczyłam na asku ZAWSZE ZOSTANĘ 'LEWA' I NA ZAWSZE Z BVB <3 6. Kooochaam spaaać <3 Jestem troszku leniwa ;) Lubię też czytać książki :) 7. Głównie to sport <3 A szczególnie to unihokej, piłka nożna, skoki narciarskie, ręczna <3 Kibicuję wszystkim Polskim sportowcom <3 8. Dużo tego:
"Wiara jest po to aby wierzyć a ja nadal wierzę, że mi się uda"
"Dobrze, że za marzenia nikt nie posadzi nas do więzienia"
"Tylko wariaci są coś warci"
"Skoczył do bloku najwyżej jak mógł za ręce złapał go sam Bóg"
"Dopóki walczysz , jesteś zwycięzcą"~K. Błaszczykowski
"Najpiękniejsza przygoda jaką można przeżyć, jest życie własnymi marzeniami"-M. Reus
"Dla pewnych chwil warto żyć. Warto grać w piłkę" ~ R. Lewandowski
"Życzę powodzenie Lewemu i Gotze, ale mnie Bayern nie pozyska. Pieniądze to nie wszystko"- M. Reus

I wiele innych :)
9. Tak :(
10. Niebieski *.*
11. Tak <3 A szczególnie te "cytaty" przemyślenia nad postami ^.^





Pytania od Katerina Dawson:

1. Jak masz na imię?
2. Ile masz lat??
3. Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
4. Jak wyglądasz w rzeczywistości??
5. Czy chciałabyś pojechać do Niemiec??
6. Co jest dla ciebie w życiu ważne?
7. Ulubiony klub??
8 Za co kochasz swój ulubiony klub??
9. Co sądzisz o moim blogu ( o ile go czytasz)??
10. Czy lubisz Bayern Monachium??
11. Co sądzisz o Mario Gotze i jego odejściu z BvB??

1. Klaudia =)
2. Od tygodnia 14 ;D Powiem Wam, że to zajebiste uczucie ;*
3. Pewnego dnia na FB przypadkowo wpadłam na bloga normalnie zakochałam się w nim <3 Codziennie sprawdzałam czy jest nowy post, żyłam życiem głównej bohaterki a na koniec to płakałam ;c No i postanowiłam spróbować :) A po za tym zawsze mnie ciągnęło do stwarzania lepszego świata dla bohaterów :)
4.

Aaaaaaa!!! Dodałam swoje zdj! D; Tylko żeby Wam ekrany nie popękały ;< 5. TAK! Nawet byłam, chodziłam po SIP w google map >.< No ale marzenia trzeba jakoś spełniać xd 6. Marzenia i przyjaźń <3 7.
8. Nie mogę kochać Borussii za "coś" ja ją kocham za wszystko <3
9. Czytam, czytam :) Piszesz cudownie <3 Masz głowę pełną pomysłów i pewnie jeszcze nie jeden raz nas zaskoczysz :) Czekam na nexta <3 10. Nie!
11. Jak oglądałam mecz Real Madryt VS Bayern Monachium i Mario wbiegał na boisko to normalnie zgon na miejscu ^.^ Tylko ta czerwona koszulka ehh... Kocham Mario, ale odchodząc do Bayernu przekonał mnie, że dla światowego piłkarza teraz są ważne pieniądze i zwycięstwo :3 Mario od małego grał dla BVB nwm jak on mógł coś takiego zrobić :( przecież to był jego drugi dom :> i jeszcze zostawił Marco :/ Ale to jego decyzja a my-Borussen zawsze będziemy go kochać <3 Jest jeszcze młody, myślę (wierzę i mam taką nadzieję) że wróci do Borussii :)





Moje pytania dla: Lewandowska Reus Klaudia Gotze i Ewi Borussen

1. Co sądzicie o odejściu Roberta Lewandowskiego do Bayernu Monachium?
2. Jakie 3 rzeczy zabrałybyście na bezludną wyspę?
3. Kto Was "zaraził" miłością do sportu?
4. Bierzecie udział w jakiś zawodach sportowych?
5. Rolki VS łyżwy?
6. Jakie jest Wasze jedno największe marzenie?
7. Napiszcie 5 pozytywnych i 5 negatywnych cech charakteru :)
8. Lubicie Bayern Monachium? Dlaczego tak? Dlaczego nie?
9. Imię przyjaciółki?
10. Byłyście kiedyś na Narodowym albo innym "sławnym" stadionie?
11. Ulubiony piłkarz? Dlaczego?
12. Jeśli czytacie mojego bloga co o nim sądzicie? :*

Znów muszę zacząć wszystko od początku...

Oczami Marco:

Głośno mówiłem do pielęgniarki, inni nazwaliby to krzykiem. Ale chyba mnie nie rozumiała, najwidoczniej nie znała niemieckiego. Ruchami ręki próbowałem opisać Nikole. Kobieta, średniego wzrostu, włosy do ramion… jej sylwetkę, twarz, uśmiech, ciało znałem na pamięć. Na szczęście przyszedł Lewy z kubkami kawy, ale to nie było teraz najważniejsze. Porozmawiał z panią w recepcji, coś pokazał na telefonie- chyba zdjęcie swojej siostry, co chwila uroczo się uśmiechał i to pewnie podziałało, bo wskazała nam drzwi naprzeciwko recepcji. Lewy nic nie musiał tłumaczyć od razu tam pobiegłem, wystarczyły trzy wielkie kroki. Otworzyłem drzwi…


Oczami Nikoli:

…Adam poderwał się z krzesła a do sali wpadł… wpadł Marco! Nie wierzyłam własnym oczom. Może to tylko sen? Nie! Moja dusz krzyczała z radości. Mój Blondynek mnie odnalazł…
Poderwałam się z łóżka, bez zastanowienia zaczęłam odpinać te wszystkie kabelki, jak dla mnie trwało to wieki. Już tylko kilkanaście centymetrów dzieliło mnie od Marco, pobiegłam do niego. Jednak on był szybszy. Ni stąd ni z owąd, jakby wyrósł spod ziemi przed Reusem stał Adam. Zachwiałam się…
-Czego chcesz?- warknął Adam. Marco tylko na niego popatrzył i mocno odepchał na bok. Upadł na podłogę uderzając głową o krzesło, które stało zaraz za drzwiami. Przez chwilę Marco patrzył się na niego, potem przeniósł wzrok na swoje ręce, jakby zrobiły coś strasznego, jakby widział je pierwszy raz. Odwrócił się w stronę Adama a potem spojrzał na mnie. Te jego oczy, widziałam w nich wszystko czego mi brakowało, a przede wszystkich widziałam jego, Marco, Marco Reusa, mojego Blondyna, mojego chłopaka…
Stałam w osłupieniu i patrzyłam się na niego. Moje nogi nie mogły zrobić kroku do przodu, jakby były wmurowane w ziemię. Czułam, jak po policzku spływa mi łza. Płynęła, jak strumień w górach…


-Aaaaaaaaaaaaa!!- zaczęłam krzyczeć. Adam szybko się pozbierał i uderzył Marco w brzuch, tak, że zwijał się z bólu. Bez namysłu zaczęłam okładać go pięściami. Waliłam z całych sił, głównie w plecy. Chciałam się wyżyć, chciałam go ukarać za wszystko co mi zrobił. Nigdy mu tego nie wybaczę!
Nagle poczułam odurzający ból w okolicach brzucha. Spadałam, jak szmata na podłogę. Uderzyłam się o szafkę. Adam uderzył mnie. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem. Reus z całej siły uderzył go z łokcia w żebra pod pachami, Adam tylko zajęczał i upadł.
Na mojej twarzy odbywała się burza, łzy lały się, jak wodospad. Siedziałam skulona w kącie i płakałam. Bałam się.
Przede mną ukląkł Marco. Delikatnie starał się pogłaskać mnie po ramieniu, ale się odsunęłam. Cała drżałam. Widziałam, jak jego nos krwawi. Krew spływała mu po brodzie. Podniosłam rękę i otarłam ją. Nagle na dłoni poczułam usta Marco. Znów wybuchłam płaczem.
-Ciiii, cicho już…- Blondyn objął moją twarz i uspokajał mnie. Przytuliłam się do niego. Słyszałam, jak oddycha, jak jego serce bije. Czułam, jak mnie głaszcze po głowie. Jego ciepły dotyk rozpoznam wszędzie… Pragnęłam zamknąć się w tym uścisku. Tam tylko byłam bezpieczna. Nie potrafiłam opanować płaczu, łzy lały się i lały, jakby dawno tego nie robiły. A przecież ostatnio tylko to robiłam…
-Już wszystko będzie dobrze, cii. Proszę cię nie płacz, bo moje serce tego nie wytrzyma.- odchylił moją twarz od swojej piersi. Spojrzeliśmy sobie oczy. On się uroczo uśmiechnął a ja nadal pochlipywałam. Otarł moje łzy i szepnął:
-Nareszcie widzę twoje piękne oczy.- udało mu się sprawić, że moje kąciki ust powędrowały chociaż na chwile do góry.
Usłyszeliśmy otwierające się drzwi, stał w nich mój braciszek ze zdziwioną miną. Lekko się zaśmiałam i znów się przytuliłam do Marco. Czułam, jak mnie podnosi z podłogi. Byłam w jego ramionach, byłam bezpieczna…
Wychodząc z sali Robert chwycił mnie za rękę a ja mocno ją uścisnęłam. Na korytarzu roiło się od policji. Mężczyźni w mundurach byli wszędzie gdzie tylko spojrzałam.
-Marco gdzie idziemy?- zapytałam szeptem.
-Do domu.- uśmiechnęłam się w duszy.
Mijając recepcje położyłam dłoń na blacie.
-Wypisuję się na własne żądanie.- powiedziałam ze satysfakcją do rudej baby, która wcześniej udawała blondynkę. Zdołałam lekko się uśmiechnąć.
Siedzieliśmy w samochodzie Roberta. Obydwaj gapili się na mnie, jak na nowo poznaną osobę. Byłam trochę skrepowana i przerażona ich wzrokiem.
-Jedźmy już…- szepnęłam i spojrzałam na nich. Robert tylko pokiwał głową i odpalił silnik. Obróciłam głowę w stronę Marco, cały czas się na mnie patrzył. Podciągnęłam nosem. Nasz wzrok znów się spotkał. Opuszkami palców dotknęłam jego policzków. Były takie delikatne, miłe, ciepłe… A usta były miękkie. Zachowywałam się, jak niewidoma. Zaczął głaskać mnie po włosach, poprawił mi kosmyk ,który niesfornie opadał mi na twarz. Otworzył usta, chciał o coś zapytać
-Nie teraz.- szybko powiedziałam. Przytuliłam się do niego. Spletliśmy nasze dłonie, bawiłam się jego palcami. Tak dawno nich nie dotykałam. Tęskniłam za nim całym. Przez następne dni chcę tak leżeć, wtulona w jego ciało.
Podejrzewam o co chciał zapytać Marco, ale teraz nie jestem w stanie odpowiadać na te wszystkie pytania. Nie wiem czy kiedykolwiek będę… Chcę o tym, jak najszybciej zapomnieć. Znów zacząć od nowa żyć.

Mama wyglądała jakby zobaczyła ducha a to tylko ja. Zdawałam sobie sprawę, że strasznie wyglądam. Szpitalne ubranie, potargane włosy, zero makijażu, podpuchnięte oczy, sine wargi…
Moja mama była naprawdę cudowną osobą, ale nawet jej nie zdołałam odpowiedzieć na te wszystkie pytania –Coś ci zrobił? Jak się czujesz? Na pewno jesteś głodna, co chcesz zjeść? Dobrze cię traktował? Jak to się stało? I dziesięć tysięcy innych pytań. Ja chciałam zadać tylko jedno: Jak się czuje Karolina? Wątpię, żeby ktoś znał odpowiednią odpowiedź na to pytanie, także siedziałam cicho i co chwilę ocierałam łzy.
-Idę się umyć i położyć.- powiedziałam cichutkim, cienkim głosikiem. Pokiwali głową i patrzyli się na mnie z politowaniem.
Zamknęłam się w łazience i patrzyłam się w lustro. Widziałam wrak człowieka. Blada cera, koszmarna przeszłość, cierpienie, łzy, smutek, ból, tęsknota…


*W nocy*
Leżałam opatulona kołdrą, ale i tak się trzęsłam. W dłoniach ściskałam mojego pluszka, którego dostałam kiedyś od taty. Jeszcze kilka razy płakałam, poszewka od poduszki była już mokra. Starałam się opanować, być silna, chociaż na chwilę zapomnieć o tym i zasnąć, chciałam iść do tego lepszego świata… Przytulałam się do miśka, ale to kogoś innego i brakowało. Wstałam, ubrałam kapcie i najdelikatniej jak potrafiłam otworzyłam drzwi, jak zawsze zaskrzypiały. Na paluszkach poszłam do pokoju Marco. Stałam pod drzwiami kilka sekund zanim odważyłam się je otworzyć. A kiedy już to zrobiłam zobaczyłam, że Marco stoi i patrzy się przez okno. Momentalnie odwrócił się w moja stronę i szepnął:
-Nikola…- rzuciłam mu się w objęcia.






No cześć pszczółki :* Chyba trochę inaczej sobie wyobrażałam tą scene, ale jakoś nie miałam pomysłu, żeby ją opisać. Jakby wena mnie opuściła :/ Mam nadzieję, że szybko wróci :) Mam do Was pytanie:

Czy chcielibyście żebym opisywała dalsze losy Nikoli, czy żebym przeszła do kilka miesięcy później?

Bardzo mi zależy na Waszych odpowiedziach :) A i dziękuję za 7 komentarzy, jesteście najlepsi! <3 :D Jakbyście mieli jakieś pytania czy coś to zapraszam na ask'a ---> http://ask.fm/klaudiaheeeyy Pozdrowionka :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 22 kwietnia 2014

Życie to teatr a ludzie to aktorzy...

Oczami Nikoli:

Leżałam i lampiłam się w sufit. Był biały, intensywnie biały, jak śnieg albo mleko. Zaśmiałam się. Przypomniałam sobie, jak Mario chodził do każdego z nas i zadawał pytania typu:
Jakiego koloru jest śnieg?- Biały
Jakiego koloru są stokrotki?- Białe
Jakiego koloru powinny być zęby Marco?- Białe
Jakiego koloru jest czysta kartka papieru?- Białego
Jakiego koloru jest mleko?- Białe
A na koniec pytał.. co pije krowa?- Mleko

Każdy się na to łapał, po chwili jednak zorientowaliśmy się o co chodzi. Zawsze było dużo śmiechu. Brakowało mi tego... Brakowało mi wszystkiego i wszystkich. Czuję się jakbym była w innym świecie, jakbym czytała kolejną książkę... tylko szczegół jest taki, że to jest moje życie. Taki bardzo ciekawy scenariusz przygotował dla mnie Bóg a ja w nim gram główną role. Przypomniały mi się słowa pani profesor z liceum "Życie to teatr a ludzie to aktorzy" Tylko niektórych scen wolałabym nie grać... ominąć je.
Muszę coś zrobić, teraz, już natychmiast. Nie mogę się poddać nie teraz, nie po tym co zrobiłam. Muszę nadal walczyć o swoją wolność.
Zdołałam połknąć jakieś świństwo, to wydostanie się ze szpitala nie powinno być niczym strasznym i trudnym.
W tej chwili do mojej sali przyszła pielęgniarka. Była wysoką szczupłą kobietą o rudych włosach i kilku piegach na policzkach. Usta miała intensywnie czerwone.
-Przepraszam...-zagadnęłam.- Czy mój... czy Adam jest na korytarzu?
-Pani mąż?
-Nie, on nie jest moim mężem.- ostro zaprotestowałam.
-Ale, ale... jak to?
-A widziała pani mój dowód osobisty? Czy wgl w recepcji ktoś go widział?
-Yy... chyba nie...- pielęgniarka była trochę zmieszana, zbytnio nie wiedziała co ma powiedzieć.
-No właśnie, tak myślałam.- opuściłam głowę.- Mnie z Adamem nic nigdy nie łączyło i nie będzie łączyć. A on sobie po prostu coś uroił… - kobieta była zdziwiona. No w sumie nie dziwię się jej. Nie widzi się codziennie mężczyzny, który udaje męża kobiety, która połknęła tabletki żeby się otruć. Skomplikowane… tak samo, jak całe moje życie. Patrzyłam się na pielęgniarkę a ona na mnie. Chyba jeszcze nie do końca do niej dotarło to co jej powiedziałam. Jednym słowem zamurowało ją…
-Kiedy zostanę wypisana?- zapytałam po chwili niezręcznej ciszy.- Czuję się już lepiej.
-Nie wiem… to znaczy nie długo. Lekarz prowadzący o tym decyduję.- no tak… na polską służbę zdrowia zawsze można liczyć.
-A mogę się wypisać na własne żądanie, prawda?- usiadłam na łóżku i zaczęłam odpinać te wszystkie kabelki.
-No tak, tak…- rudowłosa kobieta tylko stała nade mną i mi się przyglądała.
Ktoś otworzył drzwi, oo niee…
-Dzień dobry…- zwrócił się do pielęgniarki z tym jego oszałamiającym uśmiechem, który kiedyś też na mnie działał.- Cześć kochanie…- mógłby sobie to darować. Już myślałam, że bez problemu wyjdę z tego cholernego szpitala, ale przecież nigdy nie może być łatwo, zawsze muszę mieć pod górkę. Pielęgniarka nagle znikła a Adam siedział obok mnie na łóżku. Nie rozmawialiśmy, tylko go widziałam a już miałam go dosyć. Aaaaaaaaaa!!! Chciałbym żeby wyszedł i zniknął z mojego życia raz i na zawsze!
-Jak tam kochanie? Lepiej się czujesz?- i w tym momencie zastanawiałam się czy walnąć jego głową o ścianę czy rzucić na niego krzesło… Te obydwa pomysły były bardzo kuszące.
-Nie mów do mnie kochanie.- powiedziałam ze złością.- I nie interesuj się mną. Najlepiej wyjdź i nigdy nie wracaj.
-Haha zapomniałaś o tym co mówiłem: już na zawsze jesteś moja.
-Nigdy!- rzucił się na mnie. Usta zakrył ręką i przycisnął mnie do poduszki. Przeraziłam się.
-Już zawsze będziesz moja. Nikt cię nie uratuje. A o tym całym Marco możesz zapomnieć.- te każde słowo było, jak kulka wcelowana we mnie. Trafiły do mnie bardziej niż wszystko inne. Wiedziałam, że nie żartuje i jest do tego zdolny. Zdołałam odepchnąć go od siebie.


Oczami Marco:


Niezręcznie otworzyłem drzwi, trochę zaskrzypiały. Oczom ukazał mi się mały, przytulny pokoik. Ściany były jasnoniebieskie a na środku biegł mały granatowy pasek. Po lewej stronie stało łóżko z niebieską narzutą, kilkoma poduszkami i słodkim dużym, pluszowym miśkiem. Nad łóżkiem były dwie półki. Na jednej stały fotografie a na drugiej małe figurki, były to zazwyczaj aniołki. Naprzeciwko mnie znajdowała się meblościanka, większość półek zajmowały książki z kolorowymi okładkami, zdjęcia, trochę miśków i malutkie kaktusy. Po prawej stronie było biurko, na którym stał laptop i duże przejrzyste okno.
Ten pokój był taki podobny do… do Nikoli. Kolejne rzeczy, które mi ją przypominały. Usiadłem na łóżku, wziąłem pluszaka i patrzyłem się przez okno. Nie mogłem już dusić w sobie tej tęsknoty. Chciałem wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo ją kocham.
Przyjechałem do Polski żeby odnaleźć Nikole a jak narazie to siedzę bezczynnie na tyłku i tyje. Niedość, że w niczym nie pomagam tylko się użalam nad sobą to jeszcze przytyłem i nie ćwiczę. Nawet nie chce mi się zrobić pompek czy brzuszków.
-Aa tu jesteś…- z rozmyślań wyrwał mnie Robert. Odwróciłem głowę w jego stronę.
-Tak jakoś…- odparłem. Nic nie odpowiedział tylko usiadł obok mnie i razem patrzyliśmy się przez okno. Muszę przyznać, że krajobraz był ładny. W oddali była droga a zaraz przed oknem rosła duża lipa i kolorowe kwiatki, których nazw nie znałem. Rozróżniam tylko róże, stokrotki i tulipany. To chyba i tak dużo…
-Robert pojedźmy tam… Zróbmy cokolwiek.- powiedziałem.
-Tak… nie zniosę już tego czekania.
Kwadrans po już siedzieliśmy w samochodzie. Jakoś nie mieliśmy tematów do rozmowy choć rzadko się nam to zdarzało. Jak nie rozmawialiśmy to chociaż śpiewaliśmy jakieś drunowate piosenki, które leciały w radiu. A dzisiaj cisza…
-Nie wiem dlaczego, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że Nikola tam będzie…- powiedziałem nie odrywając wzroku od szyby.
-Chciałbym, żebyś miał racje…- nasza rozmowa była niezwykle długa i bardzo interesująca.
Musieliśmy jechać do szpitala, który leżał w samym centrum miasta. Niestety trochę postaliśmy w korku ulicznym, potem Lewy pomylił trasę. Trochę byłem na niego zły ale szybko opadły mi emocje. Po jakieś czterdziestominutowej jeździe Robert wreszcie zaparkował pod szpitalem.
Szliśmy w stronę recepcji. Po drodze musieliśmy rozdać jeszcze kilka autografów i pozować do zdjęć ze sztucznym uśmieszkiem. Ciekawe czy ta Elwira to moja Nikola…


Oczami Nikoli:


Ja leżałam i ignorowałam jego wzrok a on ciągle patrzył się na mnie i próbował nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Nie udawało się mu. Z chęcią wywaliłabym go na zbity pysk z mojego życia.
Jeszcze rano czułam się dobrze ale teraz to beznadziejnie. Rozbolał mnie brzuch i czułam, że zaraz zwymiotuję jednak nic takiego się nie działo. Może to Adam tak na mnie działał? Tak bardzo odrażająco…
Z korytarza usłyszałam jak ktoś krzyczy po niemiecku, głos przypominał mi Marco, ale przecież to nie mógł być on. Nagle ucichł i znów nastała cisza, jak w każdym szpitalu. Robiłam się coraz bardziej senna. Czułam, że zaraz moja ciężka głowa opadnie na poduszkę i zasnę. Sen zawsze mi dobrze robił i regenerował moje siły, aby potem dalej walczyć z przeciwnościami losu. Moja głowa rzeczywiście robiła się coraz bardziej cięższa a powieki tak jakoś same się zamykały. Już w połowie byłam w tym lepszym świecie, w świecie snu gdy nagle Adam poderwał się z krzesła a do sali wpadł…





No hejka pszczółki :* Rozdział taki sobie... ale obiecuję, że następny będzie wyjątkowy i ciekawy :D Dziękuję za komentarze <3 Jesteście wspaniali :* Następny post myślę, że będzie tak w weekend :) Rozdział dedykuję Oli (mój cudowny anonimek) i Katerinie, która zawsze komentuje posty i pisze cudowne opowiadania <3 :) Buziaczki :* :* BVB vs MAINZ 4:2 Aaaaa!! Mecz cudowny <3 I Piszczu Mistrzu bramkę strzelił :) Pozdrowionka :)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

środa, 16 kwietnia 2014

Życie ma sens...

Udało mi się coś napisać, chociaż kompletnie nie miałam weny :/ Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam podoba :) PROSZĘ O SZCZERE KOMENTARZE, NEGATYWNE I POZYTYWNE :* Ten rozdział dedykuję Natalii, która przeżywa życie Nikoli <3 Borussia Dortmund VS VfL Wolfsburg 2:0 <3 Nur der BVB <3 Pozdrowionka ;*


Oczami Nikoli:


-Zgaście to światło… Mama? Ałłaa… nic nie czuję. Nie czuję własnego ciała. Ja jeszcze żyje? Dla kogo? Marco… Ała! Znów ten przeszywający ból, przeszedł po całym moim ciele. Chcę zasnąć i spać, nigdy się nie obudzić…
*Następnego dnia *
-Pani Elwiro? Proszę pani?- jakaś ciepła dłoń dotknęła mojego zimnego policzka.- Dobrze się pani czuje?
-Jaka Elwiro…?- byłam wyczerpana, ale udało mi się zadać pierwsze pytanie jakie mi przyszło do głowy.- Nie jestem żadną Elwirą…
- To normalne, że pani majaczy.- znów poczułam czyjąś ciepłą dłoń na czole. To było, jak zderzenie ognia z lodem.- Jest pani jeszcze bardzo osłabiona, niech pani się prześpi.- usłyszałam kroki, chyba ten „ktoś” wychodził.- Aha pani Elwiro mąż czeka na korytarzu.
-Nie jestem żadną Elwirą…- wymruczałam przez zęby. Zaraz, jaki mąż? Marco? Mój blondynek mnie odnalazł? Myślałam, że go już nigdy nie zobaczę. A on tak nagle zjawia się w szpitalu. Ale my jeszcze nie mieliśmy ślubu... i dlaczego Elwira? Cały czas o tym myślałam. Dwa pytania nie dawały mi spokoju i rozsadzały moją głowę na pół. Dlaczego Elwira? I jak wzięliśmy ślub? I... i co ja tu robię? Czułam, że moja głowa zaraz eksploduje. Musiałam przestać myśleć, chciałam zasnąć. Spać... nie myśleć... spać.
Obróciłam się na prawy bok, do dłoni miałam przeczepione jakieś małe plastry i kroplówkę. Nienawidziłam szpitali. Były okropne. Pachniały śmiercią. Śmierć... może była już blisko mnie. Chce mnie zabrać do siebie. Może to koniec mojego życia? Wszystko co już miałam zrobić, zrobiłam teraz Bóg mnie woła do siebie. Nasuwało mi się jedno pytanie, czy chcę żyć? Czy życie ma sens? Życie hm... piękna lecz beznadziejna sprawa.
Nagle wszystko wokół mnie zaczęło głośno piszczeć...


Oczami Marco:


Siedzieliśmy w taksówce, jechaliśmy chyba do Leszna, rodzinnego miasta Roberta. Mieliśmy się spotkać z jego mamą. Chociaż ja wolałem robić coś, co pomoże mi odnaleźć Nikole. Chciałem ją przytulić i nigdy nie wypuścić. Jaki ja byłem głupi, że pozwoliłem jej tu samej zostać. Nigdy sobie tego nie daruję.
Miałem twarz przyklejoną do szyby. Obserwowałem deszcz, który kapie na szybę. Warszawa to piękne miasto jednak nie w taką pogodę i nie w takiej sytuacji. Dla mnie już tylko jedna osoba i jedna rzecz jest piękna. Nikola i piłka. Całe moje życie.
Próbowałem odczytać szyldy z napisami. Średnio mi się to udawało...
ZARASAMY NA WYPREDAR albo RESTORACJA ZLOTE WILOKI beznadziejne są te nazwy, albo to ja nie umiem czytać po polsku. Raczej to drugie...
-Marco...- Lewy wyrwał mnie z moich rozmyślań.-Dojeżdżamy już.- pokiwałem głową na znak, że zrozumiałem. W sumie ta wiadomość wiele nie zmieniła. Nadal siedziałem przyklejony do szyby i gapiłem się na świat...
-Robert jak myślisz gdzie ona jest?
-Chciałbym wiedzieć...- pragnąłem usłyszeć dokładny adres, ale wiedziałem, że to by było zbyt proste, zbyt łatwe. Życie nigdy nie jest łatwe.
-Tylko niech dorwę tego gnojka. Pożałuje, że się urodził.
-O niee... tym to się zajmie policja.
-Robert to jest twoja siostra! Jak ty możesz być taki spokojny?
-Tai już jestem.- wzruszył ramionami.- Spędziłem z nią tyle lat, że wiem, że sobie poradzi. Jest drobna, ale to bardzo silna i wytrzymała dziewczyna. Wtedy jak zostawiłeś ją dla Ke...- zmroziłem go wzrokiem, nie chciałem tego słuchać.
-Twoja mama prawie wcale nie jest podobna do Nikoli!- podjechaliśmy pod dom a na progu już czekała na nas pani Iwona.
-Heh, ale jest również niezwykle miła i kochana.- wyszliśmy z samochodu i wyjęliśmy nasze bagaże.
Pani Iwona serdecznie nas przywitała, a mnie potraktowała tak jak Roberta, jak własnego syna. Uśmiechała się, ale widać było, że jest przygnębiona. Zresztą, jak my wszyscy.
Rodzinny dom Lewego był normalny. Taki jak dom rodzinny... Zadbany, czysty, wszystko było uporządkowane, na swoim miejscu. Na ścianach wisiały zdjęcia. Jedno zwróciło moją szczególną uwagę. Był tam wielki mężczyzna z zarostem i mały chłopiec w koszulce z niemieckimi barwami. Dokładnie przyjrzałem się temu zdjęciu i dopiero po chwili zorientowałem się, że to Lewy i zapewne jego tata. Rzadko o nim mówił, ale wiem, że bardzo mu go brakuje.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Pani Iwona chciała mnie lepiej poznać więc ona pytała a ja odpowiadałem. Po woli miałem dość tego wywiadu, chciałem coś robić, działać a nie bezczynnie siedzieć. Nienawidziłem czekać...
-Oj przepraszam...-zadzwonił telefon, mama Roberta poszła go odebrać.
-Stary ja tu dłużej nie wysiedzę... musimy zacząć coś robić.- szepnąłem do Lewego.
-Musimy... moja mama nas nie wypuści.
Nagle weszła do kuchni.
-Jakąś dziewczynę przywieźli do szpitala...-zerwałem się z krzesła i walnąłem się kolanem o stół, pytająco patrzyłem na panią Iwonę.- Jest w wieku Nikoli i pasuje do niej tylko ma na imię Elwira i ma męża.- z powrotem usiadłem bezczynnie na krześle. Podparłem rękami moją ciężką głowę. Miałem taką nadzieję, że to jednak ona, mój Świat. Nie wierzyłem, że może istnieć równie piękna dziewczyna, jak Nikola. Chciałem ją zobaczyć, nie, musiałem ją zobaczyć, żeby się przekonać się, że to na pewno nie jest Nikola. Tak bardzo bym chciał, żeby to jednak była ona...


Oczami Nikoli:


-Przepraszam doktorze co jest mojej żonie? Wyjdzie z tego?- znajomy głos zalał pytaniami pana w białym kitlu, to chyba był lekarz, mój doktor. Więc było ze mną aż tak źle...
-Pani Elwira jest w ciężkim stanie. Zrobiliśmy płukanie żołądka niestety resztki tego świństwa są jeszcze w ciele pacjentki.
-A kiedy wyzdrowieje?
-Hm... leczenie trochę potrwa. Musimy jej podawać kroplówki, które powoli oczyszczają żołądek. W dodatku pańska żona jet wyczerpana i osłabiona. Miejmy nadzieję, że sobie poradzi i jej organizm nie będzie odrzucał takiej dużej ilości leków.
-Dobrze... dziękuję doktorze.
Widziałam delikatne rysy twarzy mężczyzny, który rozmawiał z lekarzem. Miał trochę wystające kości policzkowe co mi się podobało, kasztanowe oczy i delikatny zarost bardzo przypominał mi o Bożeee... nie to nie możliwe. Tylko nie on! Przecież chciałam od niego uciec i to dlatego połknęłam to cholerne tabletki. A on teraz przychodzi nazywa mnie Elwira i mówi, że jestem jego żoną! Nigdy nie pozwolę na coś takiego!
Adam zaczął głaskać mnie po czole, chciałam wstać i złamać mu tą rękę, żeby już nigdy mnie nią nie dotknął!
-Po co tu przyjechałeś?- zadałam pytanie.
-Jestem twoim mężem.- przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Miałam ochotę wybić mu te zęby!
-Nigdy nim nie byłeś i nigdy nim nie będziesz.- ten durnowaty uśmieszek zszedł mu z twarzy.
-Teraz jesteś moja i tylko moja!- zagroził mi palcem, był wściekły.
-Nigdy!- kierował się ku wyjściu, na szczęście.
Kiedyś mogłam rozmawiać bez przerwy, a teraz wypowiedzenie tych kilku zdań sprawiło mi trudność. Strasznie się zmęczyłam... Znów chciałam spać i nie myśleć. Nie myśleć i spać. Przypomniałam sobie o Marco, w tej chwili do mojego serca napłynęła wielka fala gorącego powietrza. Tęskniłam za nim. Chciałam wiedzieć co robi, jak tam Bundesliga, czy się wgl o mnie martwi, czy mnie kocha. Chciałabym usłyszeć słowa, że wszystko będzie dobrze. Ale chyba już nigdy nie będzie dobrze. Rozpłakałam się. Po chwili poduszka była mokra od moich łez. Chciałam przenieść się do krainy Morfeusza. Wyobrażałam sobie Marco, Roberta, mamę, Karolinę, Anię, że robią cokolwiek chciałam ich tylko widzieć. I widziałam, w snach...



niedziela, 13 kwietnia 2014

-Bo kocham!

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem :) Strasznie się cieszę, że Borussia wygrała z Bayernem. A o rewanżowym meczu z Realam nawet nie wspomnę... Nur der BVB <3


Oczami Nikoli:

Siedzieliśmy na sofie w salonie. Patrzyliśmy na siebie nic nie mówiąc. Panowała błoga cisza. Miał ciepły wyraz twarzy, łagodny i przyjazny. Nie uśmiechał się, ale w głębi duszy z jakiegoś powodu chyba był zadowolony. Dlatego, że tu jestem? Sama przed sobą kłamałam i powtarzałam „nie, na pewno nie dlatego”. Chciałabym, żeby tak było… Im dłużej na niego patrzyłam tym bardziej uświadamiałam sobie, że on mnie porwał, zniszczył mi życie, odebrał mi wolność, skrzywdził mnie i moich bliskich, że go kochałam…
-Uwolnij mnie, nikomu nie powiem, że mnie porwałeś.- te słowa same wydobyły się z ust.
-Ha!- gorzko się zaśmiał.- Chcesz mnie podpuścić i w dodatku uważasz mnie za debila.
-Za przystojnego debila.- zamilkł i zmroził mnie wzrokiem. Od razu pożałowałam tych słów.
W ciągu kilku sekund znalazł się obok mnie, nachylił się. Na szyi czułam jego ciepły oddech. Drżałam, w głowie miałam mętlik myśli, co Adam chce zrobić albo co powiedzieć. Chyba bałam się… To nie był strach taki jak przed egzaminem, przed trudną rozmową czy przed operacją. To był strach podobny do tego kiedy, jest ciemno, latarnie się nie świecą a my wracamy do domu, wiedząc, że tam jest ciepło, miło, przyjaźnie. W takiej sytuacji wyobrażamy sobie wszystkie złe rzeczy, że ktoś wyskoczy za krzaków, nagle samochód się przed nami zatrzyma i wysiądzie z niego silny mężczyzna, kierowca nadjeżdżającej ciężarówki nagle zaśnie za kierownicą.
Ze mną właśnie tak było. Adam mnie porwał i przetrzymywał, szłam ciemną drogą. Miałam plan, jak się wydostać z tego więzienia, szłam wiedząc, że zaraz zobaczę mój dom. I myślałam o tych wszystkich złych rzeczach…
Nic nie zrobił, nie pocałował mnie nachalnie, nic nie powiedział. Wyprostował się, skrzyżował ręce i założył na kark. Chodził tak w kółko, od okna do sofy.
Cienkie druciki na nadgarstkach i kostkach strasznie mnie uwierały. Już bardzo widoczne były czerwone ślady. Gdy mocno pociągałam albo niezgrabnie się poruszyłam czułam, jak wrzynają mi się w skórę.
-Uwolnij mnie.-nawet na mnie nie spojrzał tylko wzruszył ramionami.- Muszę iść do łazienki.
-Nikola do cholery. W czym ten Reus jest lepszy ode mnie?- zaskoczył mnie tym pytaniem. Usiadł naprzeciwko mnie.- Co ma dużo kasy? Też mam.
-Nie o to chodzi.- opuściłam głowę. Serce waliło mi jak szalone.-Adam przecież tyle razy mówiłam ci, że między nami już wszystko skończone.
-Ale dlaczego? Tego mi nie powiedziałaś.
-Bo kocham Marco!- wykrzyczałam mu to w twarz.


Oczami Marco:


-Bo kocham Nikolę!- wykrzyczałem mu to w twarz. Głupie pytanie „Dlaczego chcę polecieć do Polski?” Bezsensu… Życie jest bezsensu. Rodzimy się, by żyć. Żyjemy, by umierać.
-Robert Ligę Mistrzów już przegraliśmy, mecz z Bayernem wygraliśmy na razie mnie tu nic nie trzyma.- stanąłem przy kasie.
-Poproszę bilet do Warszawy na najbliższy lot.- niebieskooka blondynka obdarowała mnie uśmiechem. Miała ładną delikatną twarz, ale jak dla mnie za dużo makijażu.
-Samolot tamten po prawej.- pokazała przez okno.- odlatuje za pół godziny.- podała mi bilet. Zapłaciłem i uśmiechnąłem się do niej resztkami optymizmu.
Od razu jak odszedłem od kasy Robert znów zaczął ze mną prowadzić tą bezsensowną rozmowę.
-I po co cię tam?- usiedliśmy na krzesłach ustawionych długim rzędem.-Co zabawisz się w policjanta na własną rękę?
-Jak będzie trzeba to tak.- odpowiedziałem i wygodnie się oparłem.
-Marco zrozum policja robi wszystko co może. Dokładnie przesłuchuje wszystkich świadków. Przeszukuje wszystkie możliwe miejsca.- nie chciałem mu nic mówić, ale się powtarzał.
-Robert zrozum kocham Nikolę!
-Ja też ją kocham, ale nie rzucam tego wszystkiego i nie lecę tam gdzie ją ostatnio widziano!
-A ja właśnie tak robię.
-Cholera Marco zachowujesz się jak dziecko.
-Może jeszcze nie wydoroślałem.- powiedziałem z sarkazmem.
-W dupie cię mam…- Lewy dramatycznie machnął ręką i skierował się ku wyjściu. Chciałem coś krzyknąć, ale nie wiedziałem co. Zostało mi jeszcze 25 minut. Nie chcę już myśleć o tym wszystkim. Szkoda, że nie da się nie myśleć. Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Mój kochany Samsung. Najnowszej generacji. Bezmyślnie i z nudów zacząłem przeglądać galerie. Moje nowe korki. Miałem nadzieję, że nie tylko ja wśród piłkarzy robię zdjęcia nowych butów. Nagle na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Nikoli. Myślałem, że mi serce pęknie. Nawet pamiętam kiedy je zrobiłem. Na naszej drugiej randce w kręgielni. Po rozegranym meczu, który wygrałem usiedliśmy w barzy przy stoliku. Piła koktajl „Tropikalny” przez rurkę. Była taka radosna, uśmiechnięta, pełna życia. Jej ciemne włosy idealnie układały się wzdłuż twarzy. A niebieskie oczy patrzyły na mnie.
Oddałbym wszystko aby teraz robiła to samo.
Nawet nie wiem jak i skąd po prawej stronie usiadł Robert z walizką i biletem w ręku.
-Ładna ta blondynka przy kasie.- kiwnął w jej kierunku.
-Co ty tu robisz?
-Kocham moją siostrę.


Oczami Nikoli:


Na szczęście darował sobie dalszy ciąg tej rozmowy. Oparłam głowę o poduszkę, skuliłam się na kanapie i zamknęłam oczy, chciałam przestać myśleć. Poczułam czyjś zimny dotyk na moich rękach. Zerwałam się i od razu tego pożałowałam, druciki na stopach przecięły mi skórę. Adam, rozwiązywał mi je.
-Możesz iść do łazienki potem coś z tym zrobimy.- spojrzałam na niego pytająco.-No z tymi ranami na nadgarstkach i kostkach.- moje kąciki ust na kilka setnych sekund podniosły się. Jakoś pokuśtykałam do łazienki.
-Nikola, masz umyj się i przebierz.- stałam już przy drzwiach, gdy wręczył mi jakieś ciuchy.-Wszystkie przybory do kąpieli znajdziesz w górnej szafce po prawej.
-Dziękuję.- odpowiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam. A więc jeszcze miał serce.
Łazienka, jak łazienka od ostatniego razu wcale się nie zmieniła. Położyłam ciuchy na niziutkiej szafce. Odkręciłam zimną wodę. Zamoczyłam w niej ręce. Poczułam coś niezwykłego. Taką ulgę. Umyłam twarz. Trochę oprzytomniałam. Zimna woda dobrze mi zrobiła. Zaczęłam po kolei przeszukiwać szafki. Jedna była kompletnie pusta, w drugiej były tylko ręczniki, w trzeciej dwa szampony i żele pod prysznic, mydło, jakiś balsam do ciała, pianka do golenia, nie było żyletek ani leków. Zdenerwowałam się. Woda nadal się lała. Od nowa zaczęłam przeszukiwać szafki. Nic tylko ręczniki, pusta szafka. W trzeciej znalazłam jeszcze szczoteczki do zębów i pasty, grzebień, szczotkę, długopis nie wiem po co. Jeesst! Sykłam ze szczęścia. Za tymi wszystkimi rzeczami wygrzebałam opakowanie jakiś leków. To nie było szczęście, to był mój jedyny ratunek. „Setal MR” pierwszy raz widziałam taki antybiotyk. „Tabletki o zmodyfikowanym uwalnianiu. Jedna tabletka zawiera 35 mg trimetazydyny dichlorowodorku oraz substancje pomocnicze.” Nie rozumiałam tych słów. Byłam teraz ja, tabletki i szum wody. Ja i tabletki. Tabletki i ja. To tylko tabletki…
Wyjęłam z opakowania kilka tabletek, było ich około 8. Wyglądały jak MMS tylko nie były kolorowe, wszystkie białe. Jeden ruch… Nie wiem co myślałam ale je połknęłam i od razu się rozpłakałam. Zakręciłam korek, woda zapełniła całą wannę. Szlochałam. Wspominałam Marco i wybuchałam coraz głośniejszym płaczem. Tak cholernie za nim tęskniłam.
-Nikola!!!- Adam zaczął walić w drzwi.
-Odejdź! Daj mi się wykąpać!
-Otwórz drzwi!!
-Niee!! Wynoś się! Nienawidzę cię! Zniszczyłeś mi życie!- powiedziałam wszystko co leżało mi na sercu. Już go nie słyszałam, nie walił w drzwi, nie krzyczał.
Ale to słońce jasno świeci. Ałaa moja głowaa… I ta zimna woda brrr… Co ja tu robię? To jest plaża? Gdzie są wszyscy ludzie? Usłyszałam duże buuuummm!!
-O cześć jak masz na imię? Ja jestem Nikolka. Hihi
-Cholera Nikola coś ty zrobiła?
-Ja? Nic, byłam grzeczna.
Przytuliłam się do niego, chyba coś do mnie jeszcze mówił, ale już nie słyszałam…