Translate

piątek, 14 marca 2014

Twoje kłopoty rosną a sytuacja się zmienia.

Oczami Nikoli:


Leniwie spojrzałam na zegarek była 10-ta. Promyki słońca pukały do mojego pokoju. Zapowiadała się piękna, wiosenna pogoda. Nic tylko żyć i nie umierać! Chciałabym tak normalnie wyjść ze znajomymi. Pośmiać się, powygłupiać, powspominać stare czasy. Hm… wspomnienia cudowna rzecz. Szukamy w myślach te wszystkie zdarzenia, które przeżyliśmy i wywołały na nas jakie kolwiek emocje. W swoich myślach zawsze wracam do przeszłości- wspominając i do przyszłości- marząc. Marzę, aby potem móc wspominać.
Bawiłam się telefonem, leżąc na łóżku i beztrosko patrząc przez okno. Pasowałoby już wstawać, ale jakoś nie miałam ochoty. Nagle poczułam wibracje i usłyszałam dzwonek komórki. Na wyświetlaczu pojawiło się Iimię mojego braciszka.
-No hejka.- zaczęłam naszą rozmowę.
-Dzieńdoberek.
-Czy ty zawsze masz dobry humor?
-Taki się już urodziłem… Myślałem, że przyjedziesz z Marco.
-Ehh… Może za tydzień przylecę.
-„Może”?
-No raczej na pewno.
-No wiesz brakuje nam tu ciebie.
-Przecież i tak nic tam nie robiłam.
-Nic?? A kto sprawił, że telewizor nie czuł się już samotny a lodówka była na chwilę pełna?
-Hah… no tak.
-Nawet trenerowi ciebie brakuje a chłopakach nie wspomnę.
-Też za nimi tęsknię.
-Trochę byli na ciebie wkurzeni, bo się nawet z nimi nie pożegnałaś.
-A pfff… spieszyłam się… Sam wiesz jak było.
Z Robertem rozmawiałam jeszcze z pół godziny. Jak na faceta to był bardzo rozmowny i wygadany. Raz tylko zaniemówił, na własnym ślubie na widok Ani. Na szczęście oprzytomniał i wypowiedział uroczyste „tak”.
Ledwo zwlokłam się z łóżka. Z walizek, które jeszcze stały na podłodze z ciuchami, wybrałam zwykły top, jensy i ciepłą bluzę dresową. Poszłam do łazienki i wzięłam orzeźwiający prysznic. Lekki dreszczyk przeszedł po moim ciele. Kiedyś w lustrze widziałam pewną siebie dziewczynę, optymistycznie nastawioną do życia. A teraz? Dziewczynę, która ma problemy i chętnie by od nich uciekła.
Na twarz nałożyłam fluid i trochę pudru. Oczy podkreśliłam czarną kredką i maskarą. Włosy związałam w koński ogon. Na dnie kosmetyczki znalazłam dwie wsuwki, którymi przypięłam odstające kosmyki. Wow… wyglądałam, jak człowiek.
Jak zawsze w kuchni krzątała się mama i pewnie już gotowała coś na obiad.
-Cześć mamo.- przywitałam się.
-Dzień dobry. Zjesz coś?- oderwała się od garnków i spojrzała na mnie.-No pewnie, że zjesz.- wyręczyła mnie z odpowiedzi. Chyba wiedziała co jest dla mnie dobre.
-Pomóc ci dzisiaj w czymś?- zapytałam. Usiadłam przy stole na kiedyś ulubionym miejscu taty a teraz moim.
-Mhm… Jak byś mogła to zrób zakupy.- opowiedziała i na stole postawiła chleb i ntelle. Widziałam, że wyjmuje coś jeszcze, dlatego krzyknęłam:
-Nie! Ja sobie tym pojem.
W kwadrans przeżułam te kanapki i zniosłam ciężki wzrok mamy na mnie. Wyglądała jakby najchętniej sama mnie porządnie nakarmiła.
-Tutaj masz listę zakupów.-podała mi świstek papieru.
-No to najpierw pójdę odwiedzić Karolinę, trochę z nią posiedzę a potem zrobię te zakupy.-przedstawiłam mój plan mamie. Tylko pokiwała głową, że się zgadza. Po jej minie i zachowaniu już widziałam, że zaraz zacznie się kolejne "przesłuchanie" dlatego szybko uciekłam do sąsiedniego pokoju, w którym był laptop. Zalogowałam się na fb. Nie byłam tam już chyba wieki. Nie wierzę, Dawid, z którym chodziłam do gimnazjum nie jest singlem! Otworzyłam oczy ze zdziwienia... Oliwia zrobiła kolejną sesję zdjęciową w stylu "zrobię głupie miny i na pewno ludzie dadzą mi like". Nikt kto byłby ciekawym rozmówcą nie był dostępny, tylko Adam, ale z nim to nie miałam ochoty pisać. Potem przeglądnęłam besty, ale jakoś nic mnie nie rozśmieszyło. Na youtube pooglądałam wypowiedzi "ekspertów" na temat meczu ze Szkocją. Jednak po kilku minutach wyłączyłam to biadolenie... Siedząc kilka długich chwil przed ekranem próbowałam sobie przypomnieć hasło do skype. Hmm... po kilku próbach nareszcie wpisałam poprawne. Ooo Łukasz był dostępny!! Już miałam nacisnąć słuchawkę, ale coś mnie powstrzymało. A raczej ktoś... Marco mnie wyprzedził.
Słodko się uśmiechnęłam i pomachałam do niego.
-Cześć mój Świecie!
-Hejkaa
-Tęsknię za tobą.
-Ja też... mam jedno pytanie.
-Taak?
-Dlaczego jeszcze jesteś w bokserkach? I masz takie wory po oczami?
-A no bo widzisz...
-Marco... piłeś?
-Nie noo...-spojrzałam na niego surowo.-Troszeczkę tylko.
-Ehh... na chwilę was samych nie można zostawić.-pokręciłam głową.-Na trening się spóźnisz.
-Mam jeszcze wolnee a po za tym... nie chcę się pokazywać w takim stanie.
-Tu akurat masz rację. Okropnie wyglądasz.
-Dziękuję kochanie. A ty za to przepięknie.
-Hihi wieem.
Przez krótką chwilę nie odzywaliśmy się tylko patrzyliśmy sobie w oczy. Tęskniłam za nim...
-Marcoo...
-Tak?
-Muszę kończyć.
-Nie!!
-Niestety.
-Potem jeszcze zadzwonię abo ty.
-Ale wiesz co? Cholernie mi ciebie brakuje.
-Oj biednyś... Papapa!- posłałam mu kilka całusów.
-Świecie kocham cięę!!- ostatnie słowa, które usłyszałam i ta smutna mina blondyna trochę mnie dobiły. Ale tak w głębi duszy to się cieszyłam, że go chociaż przez kilka minut widziałam i zamieniłam z nim kilka zdań.


Oczami Marco:


Widziałem dzisiaj mój Świat!! Jestem chociaż trochę szczęśliwy. Nawet bardzoo... Co prawda Nikoli nie ma tu, przy mnie ale ją widziałem i rozmawiałem!! Kurde... cieszę się jak mały chłopak z udanej randki. No w pewnym sensie ta było...
Muszę się wsiąść w garść. Zacząć coś robić. Przecież nie będę cały dzień "kisł" w domu. Kurde jest już po 13-stej nie zdążę na trening, ale zawsze można iść pobiegać albo pograć w fife.
W kilka minut zrobiłem popcorn, usiadłem wygodnie przed tv i rozpocząłem mecz. Jak zawsze grałem BVB, moim przeciwnikiem tym razem był Bayern. Pierwszą połowę przegrywałem 1:0. Trochę się wkurzyłem i zacząłem grać ostro. Jako zawodnik w grze dostałem żółtą kartkę i Mario też hahaha. HA!! Jest remis. Ups... muszę zacząć kontrolować emocje, bo wysypałem popcorn z miski. Wygrałeem!! W ostatnich sekundach strzeliłem goolaa!! Juupiii!! Przynajmniej takie zwycięstwo.
No to teraz czas na bieganie. Wskoczyłem w swoje ulubione dresy i założyłem moje cudeńka, nike. Między czasie wypiłem jeszcze butelkę wody i posprzątałem popcorn. Ze specjalnej szafki na wszystkie elektroniczne gadżety wyciągnąłem mp4. Zemknąłem drzwi i pobiegłem przed siebie.
Na polu robiło się coraz cieplej. Słońce dogrzewało. Dzieci nareszcie mogły pograć w piłkę na boiskach a zakochani wyjść na długi romantyczny spacer. Kiedyś zabiorę Nikolę na taki...


Oczami Nikoli:


-No i jak się czujesz?- zapytałam Karoliny.
-Ujdzie...- odparła.
-Aleś rozmowna...-wzruszyła tylko ramionami.
-Może pozwolą ci wyjść na spacer?- spojrzałam przez okno, był taki piękny dzień.
-Wątpię... a po za tym chyba nie mam ochoty spacerować.
-Oj tam, oj ta. Na pewno masz. Zobacz jaka ładna dzisiaj pogoda.- kiwnęłam głową w stronę okna.
-No rzeczywiście...- zapatrzyła się. Przez kilka sekund wydawała się nie obecna.
Z biurka chwyciłam jakąś gazetę i ją przeglądałam.
-Opowiedz mi...- spojrzałam w kierunku szyby.
-O czym?- a potem na nią.
-Jak tam jest... W Niemczech, Dortmundzie.- teraz patrzyła na mnie.
-Normalnie.-odwróciłam wzrok.
-Chyba jednak nie... bo coś przede mną ukrywasz.
-Ehh... nie ważne.- chyba przypadkiem uroniłam łzę.
-Opowiedz mi...Daj mi o czymś innym pomyśleć niż o wypadku i tych białych ścianach.- dramatycznie machnęła rękami.-Tylko ze szczegółami.- dodała.
Nie miałam innego wyjścia, jak opowiedzenie Karolinie wszystkiego co mnie tam spotkało. Głównie to mówiłam o Marco. Jak nam było, jak się starał, jak mnie pierwszy raz pocałował i takie tam... Co chwilę mi przerywała i zadawała pytania albo robiła miny, raz była przerażona a raz śmiała się jak opętana.
Potem jeszcze trochę porozmawialiśmy o życiu Karoliny, co się tutaj wydarzyło, powspominałyśmy stare dobre czasy. Dostałam sms-a od mamy: Jakbyś mogła to wróć trochę szybciej i kup proszek do pieczenia to upieczemy jakiegoś placka.
Niestety musiałam się pożegnać. Obiecałam, że jutro do niej przyjdę i jeszcze pogadamy i kupię jej trochę słodyczy. A szczególnie czekoladę truskawkową, za którą przepadała.
Nawet nie zauważyłam, jak ten czas szybko leci. Było już grubo po południu. Słońce gdzieś się schowało i zaczął wiać zimny wiatr. Zasunęłam wiatrówkę pod samą szyję. Musiałam podjąć kolejną ważną decyzję. Iść do Biedronki czy Lidla? Wybór był naprawdę trudny. Ale długo się nie zastanawiałam i wybrałam Biedronkę.
Najgorsze było to, że robiło się coraz zimniej, ściemniało się a ja miałam do pokonania jeszcze parę kilometrów. Muszę kupić sobie auto. Zawsze podobały mi się takie duże. Mogłabym zabierać wszystkie przyjaciółki na zakupy albo w przyszłości rodzinkę, na jakiś wspólny weekend. Miałam tyle planów...
Postanowiłam iść na skróty. Ominęłam wielki szmateks i weszłam w ciemną uliczkę pomiędzy dwoma blokami. Na ścianach widziałam narysowaną, wielką rękę, która palcem wskazywała na mnie. Przeraziłam się. Nagle zza rogu ni stąd ni zowąd pojawili się dwaj mężczyźni. Śmiało szłam przed siebie. Ufff... spokojnie ich ominęłam.
-Aaaałłłaaa...-tylko jękłam z bulu.
Tratarata ;D kolejny rozdział i wielkie BUUM!! Jak myślicie co się stanie z Nikolą? :) Niedługo zobaczycie.... Mam nadzieję, że post się podoba :** DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE!! <3


CZYTASZ=KOMENTUJESZ





5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No wpadłam i nadrobinadrobiłam wszystko dziś :)
    Świetnie piszesz. Normalnie masz talent jak mało kto <3
    Tylko dlaczego zakończyłaś w takim momencie?! xD
    Czekam na następny :)
    Pzdr ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej przepraszam że tak późno ale miałam "maleńki" zapierdziel i nie zdążyłam. Mam nadzięję że Nikoli nic się nie stanie. . . . Jak ci faceci coś jej zrobią to ich ukatrupię własnymi rękami....xd :D
    Rozdział świetny!
    Pozdrawiam!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To już? O.o kurcze ale mi szybko zleciało. Dziewczyno kto tu mówi o talencie ty to masz go :) Fajnie, że Nikola mu wybaczyła i że będą razem. Mam nadzieję, że Karolina wyjdzie z tego i Nikoli ni się nie stanie :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały <3
    Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale miałam strasznego lenia ^.^
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń