Sposób na samobójstwo.
Oczami Marco:
Siedząc w salonie u Roberta już wiedziałem, że jest coś nie tak. Czułem, że chodziło o Nikole. Tylko co mogło się stać? Miała wypadek? Wyjechała gdzieś? Uciekła ode mnie? Te pytanie ciągle krążyły po mojej głowie. Najbardziej się bałem, że coś się jej stało, wypadek, porwanie, gwałt... wszystko tylko nie to. Mogłaby uciec ode mnie, wyjechać byleby żeby żyła i była szczęśliwa.
Przez okno dostawały się promienie ciepłego, marcowego słońca. Była piękna wiosenna pogoda. Nawet nie pamiętam, jak obchodziłem pierwszy dzień wiosny. To było 21 marca hmm... był trening na świeżym powietrzu, potem kilka godzin się przespałem i rozmawiałem z Mario na skype. Dla mnie to był zwykły normalny dzień, gdyby była ze mną Nikola pewnie poszlibyśmy na długi spacer a potem zjedlibyśmy romantyczną kolacje.
-Marco tylko się nie denerwuj...-ze wspomnień wyrwał mnie Robert, który wrócił z łazienki. Miał przerażony wyraz twarzy. Teraz byłem pewny, coś się stało.
-O co chodzi?
-Moja siostra, znaczy się Nikola ona...
-No co do cholery? Co Nikola?- spojrzał na mnie ze współczuciem.
-Została porwana, nie ma jej...
-Mój Świat...- czułem jak moje nogi się uginają, bezwładnie usiadłem na kanapie. Przypomniał mi się widok Nikoli przez kamerkę, uśmiechnięta, delikatna twarz, duże oczy... Uśmiechnąłem się do wspomnień. To był uśmiech przez łzy. Do moich oczu napływały łzy, ale nie płakałem. Nie mogłem, musiałem racjonalnie myśleć. Co się wydarzyło? Kto mógł to zrobić? Co mi mówiła tego ranka?
-Ale, ale co się stało?-sklecenie tego pytanie wydawało mi się czymś trudnym, znacznie trudniejszym, niż strzelenie bramki czy obkiwanie przeciwnika.
-Policja już ustaliła, że około 16-stej wyszła od Karoliny a około 16.30 była na pasach przy ulicy Jana Pawła II, bo fotoradar w tym momencie robił zdjęcie przejeżdżającemu samochodowi i ona też tam się znalazła. Mama powiedziała, że pewnie szła do Biedronki na zakupy. I tu ślad się urywa...
-Jak się urywa? Co nie była w Biedronce?-tysiące pytań mi przyszło do głowy a tylko te dwa zdołałem zadać.
-W drodze do niej prawdopodobnie została porwana...
-Jprd...
Miałem jedno serce, ale w tym czasie biło tak szybko jak milion serc na raz.
-Jadę do Polski.- nie myślałem, chciałem działać. Chwyciłem swoją kurtkę i już kierowałem się w stronę drzwi.
-Marco nie możesz!- niestety Lewy mnie powstrzymał.
-Mogę! Wszystko mogę...
-Nie możesz. Mamy treningi, w środę grasz z Realem!- mocno chwycił mnie za barki.
-W dupie mam mecz! Muszę ratować Nikole! Twoją siostrę nie rozumiesz!?- potrząsnął mną.
-Nigdzie nie jedziesz i koniec.
-Robert nie zachowuj się, jak dziecko. Nie będziesz mi rozkazywał.- wyrwałem się z jego doni.
-Ja nie, ale Jurgen tak. Pojedziesz do Warszawy i co? Będziesz litował się nad samym sobą?
-Nie. Zrobię coś.
-Co??
-Nie wiem, jeszcze.
-No właśnie. Także siadaj na dupe i jeszcze raz pomyślmy.
Myśleliśmy tak przez dwie godziny. Anka zrobiła nam kanapki i zaczęła rozmowę, bo my głównie myśleliśmy i milczeliśmy. Po kilku sprzeczkach i przekleństwach ustaliliśmy, że głównym podejrzanym może być jakiś tam Adam, którego ja wcale nie znałem. Podobno był zabójczo zakochany w Nikoli, ona go zostawiła i przyleciałam do Dortmundu. Zazdrosny facet porywa ukochaną, dziewczynę, której nie widział przez dwa lata. Historia, jak z filmu. Nie wiem czy do końca w nią wierzyłem.
Późnym popołudniem Anka zawiozła nas na trening.
Oczami Nikoli:
Tak bardzo chciałabym teraz znaleźć się w ramionach Marco. Przytulić i zasnąć. W tym miejscu, w tej sytuacji dopiero sobie uświadomiłam, jak bardzo go kocham, tęsknie za nim i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Chcę żeby tu był! Tu i teraz! Te słowa, ten głos rozsadzał moją głowę. Nie mogłam się od niego uwolnić.
Leżałam na tym łóżku, jak zdechły pies, który potrzebuje opieki. Adam przychodził od czasu do czasu dawał coś do picia, ale nie chciał już rozmawiać, nawet moje słodkie oczka na niego nie działały. Był wściekły za to jak go ostatnio podpuściłam. Na szczęście mnie nie bił. Tylko raz podniósł dłoń, ale powstrzymał emocje.
Nie mogę pozwolić żeby mnie tu tak trzymał, jak swoją niewolnicę. Muszę coś zrobić. Mama się pewnie bardzo martwi, na pewno zadzwoniła po policję, a oni mnie szukają. Ale nie mogę polegać tylko na moich bliskich, policji muszę polegać na sobie. Muszę zacząć działać. Obmyślić jakiś plan ucieczki. Chociażby się nie udało to będę dumna z siebie, że chociaż próbowałam, coś robiłam a nie tylko czekałam na pomoce zewnątrz. Hmm... plan, przydałby mi się jakiś plan.
Muszę zacząć myśleć. Zapomnieć o ranach, które mam na nadgarstkach i nogach. Zapomnieć o sercu, które tak mocno bije dla Marco, zapomnieć o moim Blondynku. Będzie ciężko, ale muszę spróbować.
Nie ma żadnych szans żeby Adam mnie dopuścił do kuchni po jakąś ostrą broń. Nawet jeżeli podam mu pretekst, że zrobię nam coś do jedzenia... nie, na pewno mnie tam nie puści, nie jest aż tak głupi. Może powinnam rzucić na niego telewizor? Chciałabym... ale takie sceny to tylko w filmach z nieśmiertelnymi bohaterami, którzy potrafią przerywać ostre druciki na nogach i rękach. To może skok przez okno? Nie, okna nie mają klamek już sprawdzałam. A gdybym jakimś cudem rozbiła szybę to i tak szybciej bym zginęła, a tego nie chcę. Głośne krzyczenie też nic nie da.
Łazienka. Co by było gdybym sobie coś zrobiła? Zrobiłby mi opatrunek domowej roboty czy zawiózł by mnie do szpitala? Miałam jedno wyjście, spróbować... W szafce po prawej stronie lustra widziałam żyletki i mnóstwo leków. Pociąć się... Zawsze uważałam, że ten kto się tnie jest słaby. Poddaje się, nie próbuje walczyć. A życie nie polega na tym aby się poddawać, trzeba walczyć. Czasami ze samym sobą, ze swoimi słabościami, uzależnieniami ale zawsze trzeba walczyć. I ja właśnie zaczęłam to robić. Walczyć o swoje życie.
Zatruć się lekami... dość ryzykowny sposób. Jeżeli połknę kilka pastylek na raz mogę zasnąć na wieki, ale przynajmniej się uwolnię od tego psychopaty. Ten "sposób" mojej ucieczki jest bardziej pewny. Jak mnie zauważy nieprzytomną zawiezie mnie do szpitala. I w ten sposób mogę dostać się między ludzi, dobrych ludzi.
Teraz mój rozsądek musi wybrać pomiędzy sposobem dobrego "samobójstwa".
.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Mam autograf od Emmy!! I autobiografie Roberta Lewandowskiego!! :D Nawet nie wiecie jak się cieszę :D Kto ma jeszcze autograf? :)
Rozdział świetny :) mam nadzieję że Nikola wyjdzie z tego :)
OdpowiedzUsuńCo ta Nikola wyprawia?! Mam nadzieję że nie zrobi sobie krzywdy. . . . Adam? No zabiłabym go!!
OdpowiedzUsuńA Marco ? " Mój świat" - stały tekst <3
Trochę szalał jak dowiedział się o zaginięciu Nikoli, ale to moim zdaniem normalne. Przecież on tak bardzo ją kocha <3
Zazdro dla Nikolki :) Takiego Reusa mieć za chłopaka. . . . Żadna by nie pogardziła. . . . A ja już w 100 % bym się za niego zabrała. . .. . :D tylko tak jakby dodać mi 6/7 lat :/ . . . . xd
Ha ha marzenia. .. . . . Ok nie zanudzam cię swoją bujną wyobraźnią. . . .
Ah i jeszcze jedno : Rozdział jak zawsze cudowny <3 Kocham to opowiadanie <3
Pozdrawiam. :*
ASGAJKSGGAJGJKJ *,* Kolejny!
OdpowiedzUsuńZeby tylko Nikola nic powaznego sobie nie zrobila...
OdpowiedzUsuńMarco taki kochany <3 On musi uratowac Swoj Swiat *.*
Rozdzial booski :**
Pozdrawiam
/Ola ;*
Marco !!<33 Jaki on kochany !!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Nikola nie zrobi sobie krzywdy..:/
Czekam na kolejny !
Pozdrawiam.♥
Hej Kochana :*
OdpowiedzUsuńDopiero odkryłam tego blogaska :)
Świetny <33
Biedna Nikola, biedny blondasek ;(
Mam nadzieję, że wszystko zakończy sie pozytywnie:)
Czekam na nn :)
Buziaki:**
Julita
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com