Translate

czwartek, 6 marca 2014

Wygrałaś coś więcej niż mecz...

Oczami Marco:


To się musi udać... Jestem tu gdzie jestem i wierzę, że atmosfera i miejsce będą nam sprzyjać. Wystarczy tylko, że ja tego nie spieprze. A ona nadal będzie mnie kochać i mi wybaczy. Bożee a jak mi nie wybaczy? Będę ją błagać na kolanach. A jak ona tu przyjechała do jakiegoś chłopaka? Mam nadzieję, że nie... Żeby wszystko się udało.


Oczami Nikoli:


Obraaniaakkk!!! Tylko kilka cm niżej i moglibyśmy prowadzić. Piszczek! Ehhh... Szkoda tego, trochę za mocno. Już po kilku minutach gry myślę, że godnie zastępuje Kubę. Ej no Szkoci grają za ostro! Albo my za słabo...
Siedziałam na stadionie Narodowym w Warszawie. Po prawej stronie była mama z szalikiem polskiej reprezentacji a po lewej niesamowici ludzie. Polacy, którzy wierzą w naszych piłkarzy, Polacy, którzy mają nadzieję, że tym razem wygramy, Polacy, którzy po meczu wracają z chrypką. Uwielbiam takich ludzi. Pozytywna energia bije od nich na kilometr.
Ej no chłopaki bierzcie się do roboty! Zaraz tam zaśniecie! Po chwili zaczęłam krzyczeć z innymi: POOLSKAA BIAŁOO-CZERWOONII!!! A potem: POOLSKAA GOOLAA!!! Atmosfera jest niesamowita i jak zawsze kibice nie zawodni. Jestem zdziwiona, że nikt nie rzucił żadnej racy czy petardy.
Liczę, że druga połowa będzie bardziej emocjonująca. Piłkarze poszli do szatni. Oj Nawałka im nagada. Nigdzie nie widziałam Lewego. Powinien przyjść na stadion, kibicować Polsce i spojrzeć na to z boku. Opieprze go za to. Tyle razy się zastanawiałam co im nie wychodzi, co robią źle. Doszłam do wniosku, że brak im determinacji, zaangażowania, zażyłości w grze, siły walki z przeciwnikiem i chęci gry. Nie mówię o wszystkich, ale niektórzy powinni się bardziej postarać.
Na murawie znów polawili się piłkarze z orzekłem na piersi. W tej połowie chciałabym zobaczyć determinację, silną wole walki i oczywiście gola dla naszych orzełków. Szczerze to zawsze od nich tego oczekuję. Znów Obraniak, szkoda, że bramkarz broni. I Łukasz! Ehhh... Gra coraz bardzej się rozkrecała. Z niecierpliwością wszyscy czekaliśmy na tego zwycięskiego gola. I znów zabrzmiał doping kibiców. Wierzę w nich. Bez Kuby, bez Roberta mogą to wygrać! Tylko niech uwierzą i się postarają.


Oczami Marco:



Jeszcze tylko kwadrans. No doliczając czas zanim ludzie wyjdą i szybkie przygotowanie no to jeszcze pół godziny. Nawet nie wiem kiedy ręce zaczęły mi drgać. Chodziłem tam i z powrotem. Denerwowałem się. Gorzej niż przed meczem. Nawet przed finałem LM tak się telepałem. Wtedy wiedziałem co mam robić a teraz? Nie. Mam przygotować długą przemowę czy walić prosto z mostu? Marco ogarnij dupe!! Uspokuj się! Jesteś facetem poradzisz sobie.


Oczami Nikoli:


Nie wierzę! No jak?! Przecież przez tyle czasu kontrolowaliśmy grę. Żądziliśmy na boisku. A Szkoci przeprowadzili jedną akcje i już, gol. Niestety przegraliśmy 0:1. Na własnym stadionie, już po raz któryś. Szkoda słów. Szkoda mi tych kibiców, którzy przyszli tu z wiarą i zapałem. Jednemu małemu chłopczykowi rozmazała się na policzku biało-czerwona flaga od łez przegranej. Sama uroniłam kilka łez. Szkoci cieszyli się, jak głupi na murawie a nasi ze spuszczoną głową szybkim krokiem poszli do szatni.
Wszyscy zaczęli wychodzić ze stadionu, trybuny po woli pustoszały. Nagle komentator powiedział: "Prosimy aby Nikola Lewandowska nie wychodziła" Przerażona spojrzałam na mamę.
-Curóś nie bój się.- dotknęła mojego ramienia i przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła. Potem widziałam tylko, jak jej ciało gubi się w tysiącach innych. Patrzyłam tak na tych wszystkich, którzy opuszczają trybuny chyba im zazdrościłam. Nikogo już nie było. Wszystkie reflektory zgasły. Zrobiło się przerażająco ciemno. Po kilku sekundach zapaliła się jedna lampa skierowana na środek boiska, na którym pojawił się stolik, dwa krzesła i chyba jakieś jedzenie. Byłam zaskoczona. O co w tym wszystkim chodzi? Bożee to on. Nie wierzę. Wybauszczyłam oczy ze zdziwienia. Nawet nie wiem kiedy, moje nogi same się podniosły z miejsca, zaczęłam schodzić powoli po stopniach. Robiłam to co serce kazało a mózg odmawiał. Jeszcze ostatni schodek. Zajęło mi to chyba wieki. I już, kilka kroczków i będę obok niego.
-Nikola...-powiedział delikatnym, speszonym głosem. -Tęskniłem za tobą.-nie wytrzymałam, rzuciłam mu się w objęcia. Zamurowało go. Na szczęścia po kilu sekundach objął mnie i mocno przytulił. Bardzo mi tego brakowało. Jego woda kolońska, dałam ją mu w prezencie. Był taki ciepły, kochany. Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego ramiona. Chciałam tak trwać.
-Przepraszam...-szepnął mi do ucha. Odsunęłam się trochę od Marco.-Proszę wybacz mi.-spojrzeliśmy sobie w oczy.
-To nie będzie łatwe.-wyszeptałam.-Wiesz, że płakałam. Skrzywdziłeś mnie.-usiadłam przy stole, podparłam głowę rękami. Gdzieś między czasie uciekła mi łza. Nie wiem co czułam m
-Wiem.-ponuro spóścił głowę.-Jestem totalnym dupkiem. Byłem z Kely, ale cały czas myślałem o tobie. Czy już śpisz, jak wyglądasz, co robisz, jak się czujesz, czy mnie jeszcze kochasz...-uklękł przede mną i spojrzał głęboko w oczy. Może to ja teraz widziałam w nich swoją przyszłość...
-Marco...-delikatnie dotknęłam jego policzka.


------------------
Jeszcze trochę potrzymam Was w niepewności ;) Buuhhaaa!! ;D Niestety Polska przegrała ze Szwecją 0:1 :( Chciałam jakoś ten mecz wmieszać w życie Nikoli i chyba mi się udało :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

2 komentarze:

  1. Nno jejcii klauduś ja chce kolejny post i to dziś wieczorem!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jupiii coś się dzieje w końcu..... Oni muszą być razem....po prostu muszą...... Czekam aż pojawi sie next..
    .Pozdrawiam. ;-)

    OdpowiedzUsuń